Dawno temu, przy wejściu do polskiego kościoła w Paryżu, w miejscu gdzie zwykle pojawiały się ogłoszenia o pracy, mieszkaniach do wynajęcia itp itd ktoś wywiesił kartkę z nastepującym mniej więcej tekstem: "MĘŻCZYZNA KTÓRY BĘDZIE DOBRYM MĘŻEM I OJCEM SZUKA ŻONY KTÓRA CHCE MIEĆ DZIECI".
Na nadciętych paskach, języczkach u dołu kartki widniał numer telefonu. Nic więcej, żadnych innych informacji które zazwyczaj widuje się w tego rodzaju anonsach tam nie było. Ani słowa o wieku, zawodzie, stanie majątkowym, cywilnym, zainteresowaniach czy jeszcze czegoś innego... Było to niezwykle frapujące - i pewnie dlatego utkwiło mi to na lata w pamięci.
Jego autorem był niewątpliwie ktoś, kto dobrze zrozumiał, intuicyjnie może odkrył co w jego życiu najważniejsze... Choć może nie od razu, z czasem. I chciał się tej raz odkrytej, wielkiej prawdy trzymać, ją w życiu realizować. Tak jak winien rzetelny, solidny, uczciwy człowiek, prawdziwy meżczyzna, ktoś komu można zaufać, na którym można polegać... I szukał towarzyszki życia która chciałaby zostać matką, dla której jego obietnica brzmiałaby wiarygodnie i byłaby ważniejsza od wszystkiego innego, od majątku, dyplomów a nawet wieku i zdrowia...
Autor tego tak oryginalnego, nie podobnego do innych ogłoszenia jakby dobrze odgadł cieżką chorobę, bolączkę naszych czasów a mianowicie erozję, upadek znaczenia, roli odpowiedzialnego męża, ojca, starszego brata, dziadka... Wspołcześni mężczyzni często w tym zawodzą... Jakby do tego często nie dorośli! Piszą o tym dziennikarze, socjolodzy, psycholodzy jako o jednym z ważnych problemów nowoczesnych społeczeństw. Gdzie się podziali ci wspaniali, dzielni, opiekuńczy mężczyzni, gdzie są te prawdziwe, porządne "chłopy" ??? "Doba kryzysu ojcostwa...", "Krzyk o prawdziwych facetow" - wołają tytuły gazet...
Podobna jak on intuicje mieli np założyciele amerykańskiego ruchu zwanego "Promise Keepers" czyli "Dotrzymujący obietnic"... I pewnie też św. JP II bo niewątpliwie jednym z powodów światowej popularności i sukcesu tego Wielkiego Papieża, jak to niejeden podkreslał, bylo to, że genialnie ousabiał wiarygodnego, dobrego ojca czy brata, a wreszcie gdy był już wiekowy i chory jakże dzielnego w swej słabosci, dobrodusznego dziadka... To był bardzo ważny rys Jego osobowości (uważni obserwatorzy widzieli też i inny, mniej rzucajacy sie w oczy, dyskretny, jakby w tle a mianowicie poczucie swej własnej, wyjątkowej godności, wagi Najwyższego Kapłana, władcy duchowego ale też w jakiejś mierze i ziemskiego… Obie te cechy się wzmacniały i uzupełniały.)
Czy to cieżkie koleje życia, nierzadko gorzki emigracyjny los przywiodły naszego rodaka do takich sformułowań? I czy znalazł towarzyszkę życia którą szukał? Nie wiem (to mógłby być temat na romantyczny film) - ale kilka języczków z jego numerem było oderwanych...
O pewnym ogłoszeniu matrymonialnym
O pewnym ogłoszeniu matrymonialnym
Ed Al Mal