Praca w "Polsce" a nasza wiara
-
- Przyjaciel forum
- Posty: 2
- Rejestracja: 21-01-15, 13:34
- Lokalizacja: Dąbrowa Gornicza
Praca w "Polsce" a nasza wiara
Witam.
Jest to mój pierwszy post na tym forum i chyba w ogóle więc jestem otwarty na wszystkie krytyki.
Mam jak dla mnie ważne pytanie które zadaje sobie wielu młodych ludzi którzy powoli zaczynają myśleć o dorosłym życiu lub też co z nimi będzie w przyszłości.
Czy jest sens kierować się swoimi zainteresowaniami w poszukiwaniu pracy?
Moi rówieśnicy kierują się tylko cyferkami które pojawią się pod koniec miesiąca na koncie i ja sam czasami też tak zaczynam myśleć, wiem że trzeba za coś żyć ale w jakim kierunku mam myśleć?
Ostatnie pytanko: jakich zawodów unikać - które zawody nie są zgodne z wiarą chrześcijańską?
Pozdrawiam.
Jest to mój pierwszy post na tym forum i chyba w ogóle więc jestem otwarty na wszystkie krytyki.
Mam jak dla mnie ważne pytanie które zadaje sobie wielu młodych ludzi którzy powoli zaczynają myśleć o dorosłym życiu lub też co z nimi będzie w przyszłości.
Czy jest sens kierować się swoimi zainteresowaniami w poszukiwaniu pracy?
Moi rówieśnicy kierują się tylko cyferkami które pojawią się pod koniec miesiąca na koncie i ja sam czasami też tak zaczynam myśleć, wiem że trzeba za coś żyć ale w jakim kierunku mam myśleć?
Ostatnie pytanko: jakich zawodów unikać - które zawody nie są zgodne z wiarą chrześcijańską?
Pozdrawiam.
-
- Przyjaciel forum
- Posty: 1189
- Rejestracja: 09-03-10, 19:43
- Lokalizacja: Polska
Jasne, że jest!BartekBartłomie pisze:Czy jest sens kierować się swoimi zainteresowaniami w poszukiwaniu pracy?
Tylko trzeba w tym być naprawdę dobrym. Można być też i przeciętnym, byle jakim, albo nawet beznadziejnym. Ale wtedy nie ma co mieć pretensji do całego świata, że nikt mnie nie zatrudnia, kiepsko zarabiam itd itp.
A kiedy ostatnio powtarzałeś sobie 10 przykazań? No to powtórz sobie je powoli jeszcze raz myśląc o jakimś zawodzie, to sam znajdziesz odpowiedź.BartekBartłomie pisze:jakich zawodów unikać - które zawody nie są zgodne z wiarą chrześcijańską?
Dla mnie przykładem takiego niemoralnego zajęcia (bo nie wiem czy to jest zawód) jest ostatnio modne naciąganie osób starszych na zakupy za ciężkie pieniądze towarów nie wartych nawet ułamka tego ile ofiary za nie płacą. A perfidia polega dodatkowo na tym, że ofiarom podsuwa się umowy kredytowe żeby zapłacić za te śmieci.
Dla mnie to jest przeciw VII przykazaniu.
Mój tata padł ofiarą takich "zawodowców", moja teściowa też.
Oprócz zawodów które nie są zgodne z wiarą chrześcijańską, zą zawody jako takie zgodne, ale wykonywanie w sposób niezgodny.
Na przykład mechanik samochodowy, który bierze pieniądze za naprawy, których nie wykonał.
Każdy uczciwy zawód można wykonywać w sposób niezgodny z wiarą chrześcijańską.
BartekBartłomie, dlaczego w nazwie tematu: <<Praca w "Polsce" a nasza wiara>> Polska jest w cudzysłowie?
Ostatnio zmieniony 16-02-15, 10:00 przez skrzydlaty, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Przyjaciel forum
- Posty: 2
- Rejestracja: 21-01-15, 13:34
- Lokalizacja: Dąbrowa Gornicza
W Polsce jest jeszcze jeden problem dotyczący sumiennej pracy, a mianowicie podatki. Pełno ludzi pracuje na lewo, a wiele zatrudnionych dostaje oficjalnie najniższą krajową na konto a reszta do koperty, szczególnie spotykane w branżach budowlanych i motoryzacyjnych. A podobno miganie się od podatków to okradanie państwa. Sam pracowałem w Polsce na czarno wielokrotnie ale myślę że tu po prostu już tak jest i prawdę mówiąc nie mam wg tego jakiś specjalnych wyrzutów sumienia. Żeby to wytłumaczyć musiałbym niestety zejść na temat polityczny, a tu nie ma zwyczaju dyskutowania o polityce. Dodam tylko że teraz pracuję na zachodzie i jakby nie było bardzo chętnie płacę wszystkie podatki i wszelkie składki, bo... i znowu polityka
Pozdrawiam
Pozdrawiam
-
- Przyjaciel forum
- Posty: 1189
- Rejestracja: 09-03-10, 19:43
- Lokalizacja: Polska
A może by tak przeczytać pytania ze zrozumieniem?!
Ja zrozumiałem, że pytanie nie było o to ile się w Polsce zarabia i jakie są podatki, ale czy warto walczyć o zawód, który jest zgodny z naszymi zainteresowaniami, zamiast tylko patrzyć co mi da więcej kasy.
Drugie pytanie było o to "które zawody nie są zgodne z wiarą chrześcijańską?"
Ale może ja źle zrozumiałem?
Nieomal każdy temat choćby zbliżony do spraw zawodowych stacza się do tego samego: jakie te podatki be, jaka ta Polska be, jaki ten Zachód cacy itp.
Czy już nikt nie potrafi pisać o niczym innym?
Halo To nie w tym temacie
A może by tak przeczytać pytania ze zrozumieniem :-?
Drugie pytanie było o to "które zawody nie są zgodne z wiarą chrześcijańską?"
Ale może ja źle zrozumiałem?
Nieomal każdy temat choćby zbliżony do spraw zawodowych stacza się do tego samego: jakie te podatki be, jaka ta Polska be, jaki ten Zachód cacy itp.
Czy już nikt nie potrafi pisać o niczym innym?
Halo To nie w tym temacie
A może by tak przeczytać pytania ze zrozumieniem :-?
Wyluzujmy trochę. Polska w cudzysłowie wygląda trochę jak trzeci świat. Nie pisałem że Zachód jest cacy, bo tak nie jest (choć w kwestii podatków w moich branżach jest lepiej niż tu). Patrzmy realistycznie: w zawodach mechanika lub budowlańca 90% zakładów albo robi tak jak napisałem.
A żeby nie było offtop: jak sie robi coś z ochoty to nie czuje się roboty... :-P
A żeby nie było offtop: jak sie robi coś z ochoty to nie czuje się roboty... :-P
BartekBartłomie chyba jestem idealną osobą do udzielenia odpowiedzi na Twoje pytania. 8-)
Poznałem rynek pracy ze wszystkich stron. Tak się moje życie ułożyło, że mój wyuczony i lubiany prze zemnie zawód archiwisty zniknął. Po prostu z "ostatnią falą" dostałem się jeszcze do pracy w urzędzie... oficjalnie w archiwum, ale moja robota z archiwistykom miała już niewiele wspólnego. Po 2 latach ciężkiej pracy w prawie niewolniczych klimatach, dostałem kopa w dupę i nie przedłożono mi umowy.
Zacząłem szukać pracy i wtedy zrozumiałem, że mojego zawodu już nie ma. Po prostu firmy których kiedyś było sporo już nie istnieją, a w urzędach i archiwach państwowych siedzą te same osoby w wieku 40+ i nowych miejsc pracy nie ma.
Przez półtora roku byłem bezrobotnym. Wtedy zaliczyłem setki rozmów kwalifikacyjnych i różnych testów i kursów. Ale pracy wciąż nie było. W końcu dzięki pomocy mojej dziewczyny (a teraz żony) zmieniłem swoje myślenie wpajane mi przez lata przez tatę i szkołę (tylko umowa o pracę i tylko na dobrych warunkach).
Musiałem zacząć od zera wyznaczając, od pracy w call center jednego z operatorów komórkowych. Tam przepracowałem "aż" dwa tygodnie, bo nie pasowało mi oszukiwanie i wciskanie kitu ludziom. Potem pracowałem jako ankieter telefoniczny, pracownik fizyczny, wprowadzacz danych, ochroniarz, odprowadzacz dziecka w wieku przedszkolnym, pracownik firmy administrującej Wspólnotami Mieszkaniowymi, aż doszedłem do obecnej pracy pracownika biurowego w firmie z branży budowlanej. Do tego były oczywiście różne fuchy i mniejsze roboty.
Pracowałem na wszystkich możliwych umowach. Umowie o działo, umowie zleceniu, umowie o pracę, a kilka razy na czarno. Poznałem też setki ludzi i usłyszałem ich setki historii.
W miedzy czasie zrobiłem też zaocznie studia i jestem dumnym magistrem historii.
Tyle o mnie. A i jeszcze ważna sprawa, mam 28 lat, a to wszystko zdarzyło się w ciągu 6 ostatnich lat.
Inną sprawą jest też to, że jeżeli człowiek się czymś interesuje, to łatwiej przychodzi mu nauka, praca i doskonalenie się w tej dziedzinie.
Ty musisz rozważyć natomiast:
- czy wolisz robić to co Cię interesuje i co kochasz, za niewielkie pieniądze pozwalające na przeżycie? Twoja praca jest Twoją pasją i zadowolony chodzisz i wracasz z pracy.
- czy wolisz dużo zarabiać robiąc coś co kompletnie Cię nie interesuje, albo coś czego nie lubisz, ale zarabiać przy tym dużo kasy? Tylko każdego dnia idziesz do pracy jak na skazanie i wracasz psychicznie wykończony.
Jeden mądry ksiądz na rekolekcjach na których byłem powiedział (adresując to głównie do rodziców), żeby robić to co człowieka interesuje i co człowiek kocha. Mówił, żeby rodzice nie zmuszali dzieci do wyboru dobrze płatnego zawodu, ani nie kwestionowali ich wyborów. Bo lepszy jest szczęśliwy szewc, mechanik, hydraulik, florysta itd. niż nieszczęśliwy prawnik, czy mgr na bezrobociu i bez perspektyw.
Oczywiście jednoznacznie niezgodne z wiarą są zawody prostytutki, alfonsa, złodzieja, włamywacza, oszusta, zabójcy, bandyty itd.
I na koniec bardzo ważna sprawa. Szukając pracy, a potem pracując trzeba się pilnować by nie zostać szczurem którego jedynym celem jest pieniądz i chce go coraz więcej. Pieniądze to tylko coś co pozwala nam przeżyć i się rozwijać. One są tak naprawdę nic nie warte, a pogoń za nimi zniszczyła życie wielu osobom.
BartekBartłomie jak masz jakieś pytania z tematyki pracy, poszukiwania jej i bezrobocia to pytaj śmiało.
Poznałem rynek pracy ze wszystkich stron. Tak się moje życie ułożyło, że mój wyuczony i lubiany prze zemnie zawód archiwisty zniknął. Po prostu z "ostatnią falą" dostałem się jeszcze do pracy w urzędzie... oficjalnie w archiwum, ale moja robota z archiwistykom miała już niewiele wspólnego. Po 2 latach ciężkiej pracy w prawie niewolniczych klimatach, dostałem kopa w dupę i nie przedłożono mi umowy.
Zacząłem szukać pracy i wtedy zrozumiałem, że mojego zawodu już nie ma. Po prostu firmy których kiedyś było sporo już nie istnieją, a w urzędach i archiwach państwowych siedzą te same osoby w wieku 40+ i nowych miejsc pracy nie ma.
Przez półtora roku byłem bezrobotnym. Wtedy zaliczyłem setki rozmów kwalifikacyjnych i różnych testów i kursów. Ale pracy wciąż nie było. W końcu dzięki pomocy mojej dziewczyny (a teraz żony) zmieniłem swoje myślenie wpajane mi przez lata przez tatę i szkołę (tylko umowa o pracę i tylko na dobrych warunkach).
Musiałem zacząć od zera wyznaczając, od pracy w call center jednego z operatorów komórkowych. Tam przepracowałem "aż" dwa tygodnie, bo nie pasowało mi oszukiwanie i wciskanie kitu ludziom. Potem pracowałem jako ankieter telefoniczny, pracownik fizyczny, wprowadzacz danych, ochroniarz, odprowadzacz dziecka w wieku przedszkolnym, pracownik firmy administrującej Wspólnotami Mieszkaniowymi, aż doszedłem do obecnej pracy pracownika biurowego w firmie z branży budowlanej. Do tego były oczywiście różne fuchy i mniejsze roboty.
Pracowałem na wszystkich możliwych umowach. Umowie o działo, umowie zleceniu, umowie o pracę, a kilka razy na czarno. Poznałem też setki ludzi i usłyszałem ich setki historii.
W miedzy czasie zrobiłem też zaocznie studia i jestem dumnym magistrem historii.
Tyle o mnie. A i jeszcze ważna sprawa, mam 28 lat, a to wszystko zdarzyło się w ciągu 6 ostatnich lat.
Tak, tak i jeszcze raz tak. To jest podstawa wyboru pracy. Oczywiście warunki są takie jakie są, więc często trzeba brać to co jest i nie narzekać. Ale to Ci powie każdy ksiądz i psycholog, że człowiek musi swoją pracę lubić i się nią interesować. Inaczej będzie się męczył robiąc coś czego nie lubi, albo nie będzie wkładał "serca" w to co robi.Czy jest sens kierować się swoimi zainteresowaniami w poszukiwaniu pracy?
Inną sprawą jest też to, że jeżeli człowiek się czymś interesuje, to łatwiej przychodzi mu nauka, praca i doskonalenie się w tej dziedzinie.
Twoi rówieśnicy się na tym przejadą. Takie myślenie jest bardzo destrukcyjne. Naprawdę. Robiąc coś co człowieka nie interesuje, taka osoba się męczy. Oczywiście zarabia sporo i może wydawać te pieniądze... ale się codziennie męczy. To niszczy psychikę. Takie osoby potrafią popełniać samobójstwa, albo rozpadają się ich rodziny.Moi rówieśnicy kierują się tylko cyferkami które pojawią się pod koniec miesiąca na koncie i ja sam czasami też tak zaczynam myśleć, wiem że trzeba za coś żyć ale w jakim kierunku mam myśleć?
Ty musisz rozważyć natomiast:
- czy wolisz robić to co Cię interesuje i co kochasz, za niewielkie pieniądze pozwalające na przeżycie? Twoja praca jest Twoją pasją i zadowolony chodzisz i wracasz z pracy.
- czy wolisz dużo zarabiać robiąc coś co kompletnie Cię nie interesuje, albo coś czego nie lubisz, ale zarabiać przy tym dużo kasy? Tylko każdego dnia idziesz do pracy jak na skazanie i wracasz psychicznie wykończony.
Jeden mądry ksiądz na rekolekcjach na których byłem powiedział (adresując to głównie do rodziców), żeby robić to co człowieka interesuje i co człowiek kocha. Mówił, żeby rodzice nie zmuszali dzieci do wyboru dobrze płatnego zawodu, ani nie kwestionowali ich wyborów. Bo lepszy jest szczęśliwy szewc, mechanik, hydraulik, florysta itd. niż nieszczęśliwy prawnik, czy mgr na bezrobociu i bez perspektyw.
Każdy zawód może taki być. Wszystko zależy kto go robi i w jakim celu. To musisz osądzić już sam czy coś jest ok czy nie. Dla jednej osoby sprzedawanie papierosów będzie niezgodne z wiarą, bo od tego się umiera. Dla drugiego sprzedawanie papierosów, będzie ok, bo on sprzedaje je dorosłym ludziom którzy wiedzą jakie są konsekwencje palenia.jakich zawodów unikać - które zawody nie są zgodne z wiarą chrześcijańską?
Oczywiście jednoznacznie niezgodne z wiarą są zawody prostytutki, alfonsa, złodzieja, włamywacza, oszusta, zabójcy, bandyty itd.
I na koniec bardzo ważna sprawa. Szukając pracy, a potem pracując trzeba się pilnować by nie zostać szczurem którego jedynym celem jest pieniądz i chce go coraz więcej. Pieniądze to tylko coś co pozwala nam przeżyć i się rozwijać. One są tak naprawdę nic nie warte, a pogoń za nimi zniszczyła życie wielu osobom.
BartekBartłomie jak masz jakieś pytania z tematyki pracy, poszukiwania jej i bezrobocia to pytaj śmiało.
Łowca trolli internetowych, biczownik gimbo-ateistów, pogromca głupoty w internecie.
- hiob
- Administrator
- Posty: 11195
- Rejestracja: 24-10-07, 22:28
- Lokalizacja: Północna Karolina, USA
- Kontakt:
Pomijając już kwestię tego ile państwo powinno nam zabierać i jak gospodarzyć tymi pieniędzmi warto zauważyć, że fiskus i tak otrzyma to, czego potrzebuje. Tylko, że otrzyma to od tych jedynie, którzy pracują na normalne umowy.jacekn8 pisze:W Polsce jest jeszcze jeden problem dotyczący sumiennej pracy, a mianowicie podatki. Pełno ludzi pracuje na lewo, a wiele zatrudnionych dostaje oficjalnie najniższą krajową na konto a reszta do koperty, szczególnie spotykane w branżach budowlanych i motoryzacyjnych. A podobno miganie się od podatków to okradanie państwa...
Tworzy się zamknięte koło. Pensje są tak opodatkowane, że pracodawcom opłaca się oszukiwać system i wypłacać gotówkę, co w konsekwencji prowadzi do tego, że fiskus jeszcze bardziej podnosi podatki dla tych, którzy są na etatach i dla tych, którzy tych etatowców zatrudniają.
Ale co robić, gdy szukamy pracy i jedyne na co możemy liczyć to jakaś umowa, często na pograniczu prawa? Nie wiem. Łatwo powiedzieć, że tak się nie powinno robić, ale przecież jeść trzeba. Nie są to łatwe decyzje i nie są jednoznacznie moralne.
Jedno jest jednak pewne: Pracy trzeba szukać takiej, która nam będzie sprawiała przyjemność, albo, w najgorszym przypadku, nie będzie nam przykra. Kto robi to, co lubi, nie pracuje nigdy. Ja to widzę po sobie. Lubię jeździć i każdego dnia wychodzę do pracy z radością. Nie wyobrażam sobie życia, w którym musiałbym wykonywać znienawidzoną czynność, nawet, gdybym był za nią doskonale opłacany.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)
Nie Hiobie to działa troszkę inaczej.Pensje są tak opodatkowane, że pracodawcom opłaca się oszukiwać system i wypłacać gotówkę, co w konsekwencji prowadzi do tego, że fiskus jeszcze bardziej podnosi podatki dla tych, którzy są na etatach i dla tych, którzy tych etatowców zatrudniają.
Opodatkowanie pensji jest spore, ale ono się nie zmienia zbytnio. Tu chodzi o przymusową ustaloną przez Sejm płacę minimalną i obowiązkowe składki na ZUS i NFZ.
W skrócie wygląda to tak, że jest coraz większa przepaść między pensją netto, a brutto.
Jeżeli ktoś dostaje do ręki np. 2000 zł to jego pracodawca musi zapłacić w sumie 775 zł do urzędów. Z tego tylko 179 zł idzie jako zaliczka na PIT.
Do tego pracodawca ponosi sporo innych kosztów utrzymania pracownika związanych z często bzdurnymi przepisami.
Młodzi ludzie już w tej chwili zdają sobie sprawę, że obecnie funkcjonujący system ZUS i NFZ to piramidy finansowe i są już na wykończeniu przez kryzys demograficzny. Więc wiele osób (w tym i ja) chce płacić jak najmniejsze składki bo one i tak przepadną. Zostaną zmarnowane np. na nowy wyłożony marmurami budynek ZUS, albo zakup luksusowych aut służbowych.
Podsumowując, wygląda to tak, że pracodawców często nie stać na zatrudnianie pracowników bez żadnych kombinacji a wielu pracowników chce dawać jak najmniej haraczu na ZUS i NFZ bo i tak te pieniądze przepadają. Mój poprzedni pracodawca zatrudniający nas na umowy zlecenie, powiedział wprost, że musi tak robić bo gdyby zatrudnił nas na umowy o pracę to musiałby 1/3 pracowników zwolnić.
Ty pewnie sobie nawet nie zdajesz sprawy jakim komfortem jest samemu oszczędzać pieniądze na emeryturę, zakładać sobie fundusz, lokaty i inwestować te pieniądze. Oraz jakim komfortem jest samemu się ubezpieczyć zdrowotnie i być przyjętym dość szybko w cywilizowanych warunkach.
PS. Kilka dni temu złamał mi się ząb. Poszedłem do dentysty na NFZ, żeby obejrzał mi go pomiędzy zapisanymi pacjentami. Niestety pacjenci są zapisywani bardzo ciasno i tak nie da rady. Zapytałem o zapis na wizytę, nie ma problemu, są wolne terminy... na czerwiec. Zostałem odesłany na dentystyczny ostry dyżur. Ciekawe tylko czy tam mnie przyjmą bo ten ząb mnie nie boli, a nie mam zamiaru w tej sprawie kłamać.
Łowca trolli internetowych, biczownik gimbo-ateistów, pogromca głupoty w internecie.
- hiob
- Administrator
- Posty: 11195
- Rejestracja: 24-10-07, 22:28
- Lokalizacja: Północna Karolina, USA
- Kontakt:
...Po czym tłumaczysz mi, że to działa dokładnie tak, jak ja napisałem.Władysław pisze:Nie Hiobie to działa troszkę inaczej. ...Pensje są tak opodatkowane, że pracodawcom opłaca się oszukiwać system i wypłacać gotówkę, co w konsekwencji prowadzi do tego, że fiskus jeszcze bardziej podnosi podatki dla tych, którzy są na etatach i dla tych, którzy tych etatowców zatrudniają.
Im mniej ludzi płaci podatki, niezależnie od tego, czy są to pracownicy, czy pracodawcy, tym wyższe obciążenia są nakładane na obywateli. Gdyby nagle stał się cud i wszyscy zaczęliby pracować na normalnych etatach, a do tego każdy płaciłby w pełni należne podatki, okazałoby się, że można je wszystkie obniżyć o połowę.
Reagan właśnie tak zrobił, nie czekając na cud. Obniżył znacznie podatki i cud się stał - dochody państwa wzrosły. Nie tylko dlatego, że gospodarka kraju zaczęła rosnąć. Głównie dlatego, że zmniejszyła się szara strefa. Okazało się, że opłaca się być uczciwym, jeśli obciążenia obywateli są niezbyt wysokie. Tym bardziej, że oprócz tego, że zmniejszył najwyższy próg podatkowy z 70 do 28%, zlikwidował też różne "kruczki prawne" umożliwiające unikanie płacenia podatków. W rezultacie, mimo zwiększenia wydatków państwa, deficyt zmniejszył się z 5-6% w latach 1983-86 do 3% gdy opuszczał swój urząd w 88 roku.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)
Kolejne obciążenia podatkowe (i marnotrawienie podatków) tylko pogłębiają problem, rozwiązanie to m.in. obniżenie ich i uczciwe zagospodarowanie. Nasi rządzący za rozwiązanie uważają, zwiększanie i dodawanie kolejnych podatków (,które i tak gdzieś się rozpłyną pod działaniem korupcji), a następnie dziwią się, że rośnie szara strefa, emigracja i bezrobocie. Przydałby się ktoś taki jak Reagan w Polsce, choć obawiam się, że i On mógłby nie dać rady z tym wszystkim.
Co do pytania z tematu to chyba wszystko zostało powiedziane. Moim zdaniem należy robić to co się lubi, wszak będziemy poświęcali temu większą część naszego życia. Chyba, że ewentualne "cyferki" na koniec miesiąca pozwolą nam dużo wcześniej na zostanie wolnym finansowo i realizowanie naszych pasji
Co do pytania z tematu to chyba wszystko zostało powiedziane. Moim zdaniem należy robić to co się lubi, wszak będziemy poświęcali temu większą część naszego życia. Chyba, że ewentualne "cyferki" na koniec miesiąca pozwolą nam dużo wcześniej na zostanie wolnym finansowo i realizowanie naszych pasji
Hiobie za długo żyjesz w normalnym kraju
W Polsce podatki wzrastają nie z powodu rozrostu "szarej strefy" i tego co się bardziej opłaca. Podatki i zadłużenie państwa wzrasta z powodu debilnych decyzji gospodarczych i politycznych, oraz szastania kasą na lewo i prawo przez polityków.
Miliardy idą co roku na pensje dla coraz większej grupy urzędników. Tworzone są coraz to nowe urzędy, a żeby urzędnicy mieli co robić tworzone są coraz bzdurniejsze przepisy. Nasze władze beztrosko marnotrawią pieniądze podatników i zaciągają kolejne kredyty. A to kupią sobie nowe samochody klasy lux, a to muszą wymienić meble, bo stare są już passe bo już rok stały. No i co chwila są premie i dodatki. Co jakiś czas wypływa do mediów kolejna informacja o marnotrawieniu kasy.
Przykładowo ostatnio nasi politycy beztrosko dają pieniądze na Ukrainę. Byłoby wszystko ok, gdyby dawali to na szpitale i pomoc humanitarną. Ale oni dają 360000000 zł na "rozwój ukraińskich przedsiębiorstw". Polskim przedsiębiorcom grosza nie dadzą, a tu kasą sypią.
Ostatnio zakończył się też program kierowany do społeczności Romów, który miał ich zmotywować integracji, do pracy i podnieść ich kwalifikacje - 75000000 zł poszło w błoto, bo żaden Rom do roboty nie poszedł i integrować się nie chcą z resztą społeczeństwa.
Za 5000000 zł w zeszłym roku zrobili też internetowy portal dla bezdomnych. Bo każdy bezdomny ma komputer i internet...
Nasz "kochany rząd" dba też by podatnikom nie było za dobrze. Cena paliwa zaczęła spadać, to dowalili podatek zapasowy do paliwa i zwiększyli o kilka groszy akcyzę. Różnica mało zauważalna, ale nowa danina jest.
Polska ma olbrzymi problem. Podatki nie wystarczają na pokrycie kosztów utrzymania:
- dwóch piramid finansowych - ZUS i NFZ,
- rozrośniętej do granic absurdu administracji państwowej i olbrzymiej ilości urzędników,
- rozpierdzielających kasę polityków,
- obsługi zadłużenia i spłaty choćby procentów od nich.
Czyli bardziej obrazowo jak to działa w Polsce:
- Rządzący źle gospodarują państwowymi pieniędzmi
- Rządzący zatrudniają coraz więcej urzędników którzy tworzą ich nowy "twardy elektorat" - bo chcą zachować dobre posady i pensje
- Rządzący i urzędnicy rozpierdzielają pieniądze
- Pieniądze zaczynają się kończyć
- Biorą kredyty
- Od kredytów rosną procenty
- Rządzący zwiększają podatki
- Bankrutuje część firm - zwiększa się bezrobocie
- Ludzie mają mniej pieniędzy i protestują
- Rządzący dla zapewnienia sobie spokoju zwiększają płacę minimalną i dowalają pracodawcom kolejne daniny
- Pracodawcy muszą kombinować, albo zwalniać ludzi i zwijać interes
- Pracodawcy i pracownicy przechodzą do szarej strefy
- Szara strefa się powiększa
W tej sytuacji obniżenie podatków bez: wycięcia tej biurokratycznej narośli, reformy systemu emerytalnego i służby zdrowia, spłacaniu długów, itd - doprowadzi do bankructwa państwa. Skończyłoby się źródło z którego biorą kasę, a wydawaliby ją tak samo. Zwiększenie dochodów państwa dzięki obniżeniu podatków po prostu by nie miało czasu nadejść.
W Polsce podatki wzrastają nie z powodu rozrostu "szarej strefy" i tego co się bardziej opłaca. Podatki i zadłużenie państwa wzrasta z powodu debilnych decyzji gospodarczych i politycznych, oraz szastania kasą na lewo i prawo przez polityków.
Miliardy idą co roku na pensje dla coraz większej grupy urzędników. Tworzone są coraz to nowe urzędy, a żeby urzędnicy mieli co robić tworzone są coraz bzdurniejsze przepisy. Nasze władze beztrosko marnotrawią pieniądze podatników i zaciągają kolejne kredyty. A to kupią sobie nowe samochody klasy lux, a to muszą wymienić meble, bo stare są już passe bo już rok stały. No i co chwila są premie i dodatki. Co jakiś czas wypływa do mediów kolejna informacja o marnotrawieniu kasy.
Przykładowo ostatnio nasi politycy beztrosko dają pieniądze na Ukrainę. Byłoby wszystko ok, gdyby dawali to na szpitale i pomoc humanitarną. Ale oni dają 360000000 zł na "rozwój ukraińskich przedsiębiorstw". Polskim przedsiębiorcom grosza nie dadzą, a tu kasą sypią.
Ostatnio zakończył się też program kierowany do społeczności Romów, który miał ich zmotywować integracji, do pracy i podnieść ich kwalifikacje - 75000000 zł poszło w błoto, bo żaden Rom do roboty nie poszedł i integrować się nie chcą z resztą społeczeństwa.
Za 5000000 zł w zeszłym roku zrobili też internetowy portal dla bezdomnych. Bo każdy bezdomny ma komputer i internet...
Nasz "kochany rząd" dba też by podatnikom nie było za dobrze. Cena paliwa zaczęła spadać, to dowalili podatek zapasowy do paliwa i zwiększyli o kilka groszy akcyzę. Różnica mało zauważalna, ale nowa danina jest.
Polska ma olbrzymi problem. Podatki nie wystarczają na pokrycie kosztów utrzymania:
- dwóch piramid finansowych - ZUS i NFZ,
- rozrośniętej do granic absurdu administracji państwowej i olbrzymiej ilości urzędników,
- rozpierdzielających kasę polityków,
- obsługi zadłużenia i spłaty choćby procentów od nich.
Czyli bardziej obrazowo jak to działa w Polsce:
- Rządzący źle gospodarują państwowymi pieniędzmi
- Rządzący zatrudniają coraz więcej urzędników którzy tworzą ich nowy "twardy elektorat" - bo chcą zachować dobre posady i pensje
- Rządzący i urzędnicy rozpierdzielają pieniądze
- Pieniądze zaczynają się kończyć
- Biorą kredyty
- Od kredytów rosną procenty
- Rządzący zwiększają podatki
- Bankrutuje część firm - zwiększa się bezrobocie
- Ludzie mają mniej pieniędzy i protestują
- Rządzący dla zapewnienia sobie spokoju zwiększają płacę minimalną i dowalają pracodawcom kolejne daniny
- Pracodawcy muszą kombinować, albo zwalniać ludzi i zwijać interes
- Pracodawcy i pracownicy przechodzą do szarej strefy
- Szara strefa się powiększa
W tej sytuacji obniżenie podatków bez: wycięcia tej biurokratycznej narośli, reformy systemu emerytalnego i służby zdrowia, spłacaniu długów, itd - doprowadzi do bankructwa państwa. Skończyłoby się źródło z którego biorą kasę, a wydawaliby ją tak samo. Zwiększenie dochodów państwa dzięki obniżeniu podatków po prostu by nie miało czasu nadejść.
Łowca trolli internetowych, biczownik gimbo-ateistów, pogromca głupoty w internecie.
-
- Przyjaciel forum
- Posty: 9
- Rejestracja: 07-07-12, 20:58
- Lokalizacja: Lębork (Pomorskie)
Pracuję w takiej firmie gdzie muszę pracować w Święta oraz w Niedzielę, w dodatku same nocki. Kilka lat temu Wigilię musiałem iść do pracy, czy w Święto. Nie mam innego wyjścia, ponieważ w mojej okolicy jest bardzo ciężko o pracę, a moje zdrowie nie pozwala na inną pracę. Zobaczmy jak zagraniczne firmy typu Kaufland wykorzystują ludzi: każą w Niedzielę iść do pracy, gdzie ten dzień powinien być dla rodziny. Bardzo ciężko jest mi to zaakceptować że człowiek nie może iść z rodziną do Kościoła, a musi iść do pracy w Niedzielę za najniższą krajową. Znam dużo osób które pracują w supermarketach, są po rozwodach, bo nie wytrzymali.
Re: Praca w "Polsce" a nasza wiara
Jeżeli chodzi o najlepiej płatne zawody w Polsce, to w tym artykule https://cvwork.pl/najlepiej-platne-zawody-w-polsce/ fajnie zostało wszystko wyjaśnione
-
- Administrator
- Posty: 84
- Rejestracja: 24-05-18, 08:16
Re: Praca w "Polsce" a nasza wiara
Wracając od polityki do pytania:
- co do zasady, w ogólnym rachunku, zazwyczaj najlepiej sie zarabia (bo najlepiej się pracuje) robiąc coś, co się lubi (oczywiście w pewnych granicach - jak ktoś lubi leżeć na kanapie to ta zasada może nie zadziałać ;) )
- W każdej pracy robi się różne rzeczy - niektóre są mniej fascynujące. Trzeba się z tym pogodzić, że to raczej nie jest tak (nawet przy fascynujacym zawodzie) że 100% czasu to to, co lubię
- Niekiedy jest konieczność ekonomiczna (np. utrzymanie rodziny) i trzeba popracować trochę przy czymś, czego się nie lubi