Ciekawe świadectwa o nawróceniu z Paryża

Moderator: Marek MRB

Ed Mal
Przyjaciel forum
Posty: 20
Rejestracja: 14-09-16, 21:13
Lokalizacja: Francja

Ciekawe świadectwa o nawróceniu z Paryża

Post autor: Ed Mal » 17-12-19, 12:02

Dzień dobry,

Mój przyjaciel przyprowadził mnie do kościoła Saint-Nicolas-des-Champs w styczniu 2019 po mojej przeprowadzce do Paryża. Muszę przyznać, że na początku byłam sceptyczna, ale przyszłam tam jeszcze raz sama, bo bardzo polubiłam energię która emanowała ze śpiewanych pieśni. Radosna atmosfera pocieszała, wzamcniała mnie. Z czasem rzeczy, których nie rozumiałam zaczeły się dziać we mnie w czasie każdej sesji modlitewnej. Przez dwa miesiące w marcu i kwietniu, od połowy modlitwy aż do końca wypłakiwałam wszystkie łzy z mego ciała, co mi przynosiło niezwykłą ulgę i czego nie umiałam tak naprawdę sobie wytłumaczyć.
Chciałam tam zabrać znajomą by jej pozwolić odkryć ten kościół w dniu 23 maja. Umówiłam się z nią w środku, bo wiedziałam, że będę spóźniona z powodu mojej pracy. Tego dnia, kiedy przyjechałam do Saint-Nicolas-des-Champs, nie miałam ochoty uczestniczyć w modlitwie, czułam się całkowicie przygnębiona, w « burn out »-cie z powodu pracy (pracowałam przeciętnie ponad 15 godzin/dobę i w tym czasie moje życie prywatne zupełnie się nie układało, krótko mówiąc, nic nie szło mi dobrze), ale nie chciałam zawieść przyjaciółki która tego potrzebowała i które nie przyszłaby beze mnie. Wchodząc płakałam z bólu z powodu moich pleców, czułam bardzo silny ból, właśnie spędziłam 5 godzin na dwóch kółkach z powodu pracy...
Dołączyłam do mojej przyjaciółki który była bardzo zadowolona z tego co widziała. Ja byłam zestresowana, spięta i zdenerwowana i w ogóle nie czułam w sobie dość siły aby włączyć się w świat duchowy. Powiedziałabym nawet, że przyszłam tam będąc wściekła na cały świat. Gdy rozpoczeły się modły, ja po prostu nie mogłam nawet ustać tak bolały mnie plecy. Usiadłam więc na ziemi przeciwko jednej ze ścian. Dwa tygodnie jak to już trwało. Nie pomagała żadna pozycja: stojąc, siedząc, leżąc w łóżku. Nie mogłam wytrzymać na miejscu, to było bardzo, bardzo trudne do wytrzymania Gdy siedziałam przy biurku, ból wiercił od kości ogonowej do szyi.
Tego dnia, 23 maja, wchodząc do Saint-Nicolas-des-Champs, powiedziałam sobie: jeśli Jezus istnieje naprawdę i jest naprawdę w stanie sprawić te łaski to stawiam Mu wyzwanie zabrać ten ból. Miałam łzy w oczach. Szczerze mówiąc, byłam całkowicie obca na świat wokół mnie, wszystko było mi obojętne, byłam tam tylko dlatego,że obiecałam to mej przyjaciółce. Jakie było moje zdziwienie, gdy pierwsze wiadomość od ołtarza (tj. « słowo wiedzy») była taka:
« W kościele jest kobieta, którą bolą plecy. To nie jest coś bardzo poważnego, ale jest to bardzo kłopotliwe. Pan (Bóg) naprawia jej plecy. W zamian za to ma ona przestać osądzać siebie i innych».
Zamurowało mnie. Wiedziałem, że to ja, że to do mnie, zwłaszcza ostatnie zdanie. Jednocześnie, czułam niewytłumaczalne rzeczy w plecach. Jakby były z bawełny. Nie czułam moich pleców. Nie mogłam ich czuć „fizycznie”... Jakby je amputowano. Zdawało mi się, że jestem gdzieś na chmurce. Nie tylko nie czułam już więcej bólu, ale do tego czułam się lekka, jakże lekka… I powtarzałam po cichutku:„Nie, to nie jest możliwe, to nie jest możliwe, to jest w twojej wyobraźni... To efekt psychologiczny”. Czułam to mrowienie w kręgosłupie aż do końca modlitwy w kościele. W końcu, moja przyjaciółka który nie zauważyła ani mego stanu początkowego ani mej reakcji, powiedziała: „To było super, chodź idziemy na drinka gdzieś obok.” Nie miałam nic przeciw. Wstałam powoli, bo przyzwyczaiłam się już do bólu i strachu przy każdej zmianie pozycji. I nic. Poszłyśmy i usiadłyśmy na tarasie. Nadal nie czułam żadnego bólu, to było nie do pomyślenia... Potem pożegnałyśmy się. Następnie dołączyłam do innych znajomych na kolację. Udając do nich i siadając ciągle nie czułam bólu. Chciałam zrozumieć tego powody i pomyślałam: « To jest wpływ alkoholu w koktajlu który piłaś przed chwilą, to on sprawia, że wydaje ci się że nie czujesz bólu ». A potem wróciłam do siebie na skuterze. Zaparkowałam go, weszłam do domu i do pójścia do łóżka zapomniałam o bólu. Kładąc się ciągle nic nie czułam. Rano też nic. W następne dni ciągle nic. Dziś jest 31 sierpnia. I już więcej nigdy nie czułam bólu pleców. Do tej pory, jak opowiadam tę historię trudno mi jest to sobie uświadomić. Na zwsze będę pamiętała ten dzień. Mówię sobie: „Więc to prawda... On istnieje. I wszystko jest możliwe.” Płakałam z wdzięczności. Nie wyznaję żadnej religii, wyznania mych rodziców były całkiem sprzeczne i szczerze mówiąc byłam naprawdę przekonana, że trzeba być ochrzczonym, aby otrzymać łaski, chociaż zawsze lubiłam chodzić do kościołów i od małego zwierzać się Maryi. Nie wiem dlaczego wydawała mi się Ona być upoważnionym pośrednikiem. Nigdy tak naprawdę do tej pory nie spotkałam Jezusa. Więc chciała bym wam naprawdę podziękować za waszą pracę i za to co przynosicie ludziom. Łamie mi się serce jak słyszę czasem pewne historie ale napełnia mnie wielką radością wiedzieć, że dzięki wam nie wszystko jest stracone. Tysięczne dzięki...


Ana

(orginał francuski:
https://asaintnicolas.com/media/guerie- ... eu-existe/
)

Inne świadectwo też z tego samego kościoła :


Dzień dobry,
Chciałabym świadczyć o kilku uzdrowieniach, Moja chora siostrzenica przyjechała z Belgii na Modlitwę za Chorych i poprosiła, żebym towarzyszyła jej w waszym kościele. Opowiedziała mi o cudownych uzdrowieniach i nie wierzyłem w to.
Jedna z moich sióstr, z uprzejmości, towarzyszyła jej już wcześniej w St-Nicolas-des-Champs. A syn mojej siostry był bardzo chory. Podczas Modlitwy, jeden z wizjonerów oznajmił uzdrowienie osoby, która miała przejść ważne badania. Wkrótce po tym jej syn został uzdrowiony.
Kilka miesięcy później dowiedziałam się, że mój mąż cierpi na raka prostaty. Więc sama postanowiłam w końcu przyjść i pomodlić się za niego w St-Nicolas-des-Champs. Jeden z prowadzących Modlitwę ogłosił uzdrowienienie z raka prostaty, a badania wykazały, że rak mojego męża zniknął.
W rezultacie nadal przychodziłam modlić się za chorych i Bóg ponownie uzdrowił osobę chorą na chorobę Parkinsona, za którą przyszedłam się modlić.
Jesteśmy nawróceni, byliśmy muzułmanami i dziękuję mojemu Panu Jezusowi Chrystusowi za wszystkie te łaski. Błogosławiony niech będzie nasz Pan.
Jezus odmienił moje życie. Dziękuję całej ekipie waszego Kościoła i wszystkim, którzy uczestniczą w modlitwie. Niech Was Bóg błogosławi.
Sarah

(patrz:
https://asaintnicolas.com/media/mari-de ... parkinson/
Ed Al Mal

ODPOWIEDZ