Mam taki problem... Polega on na tym, że bardzo ciężko jest mi się skupić podczas modlitwy. Staram się modlić w miarę regularnie, lecz często gdy kończę mam poczucie że nie zrobiłem tego jak należy. Taki jakiś dziwny niedosyt.
Wydaje mi się że wypowiadając słowa modlitwy robię to zbyt automatycznie, bezmyślnie. Na początku staram się jakoś skupić na tym co mówię, ale już po chwili moje myśli gdzieś uciekają, i dopiero po chwili uświadamiam sobie że zamiast o Bogu, myślałem na przykład o tym co będę robił jutro... Z tym mam problem.
Zawsze po takiej ''wyklepanej' modlitwie staram się przeprosić Pana za popełnione przeze mnie grzechy, podziękować MU za wszystkie łaski, a na końcu proszę Go w różnych intencjach. Zastanawiam się jednak czy po ''takiej'' modlitwie prośby mają w ogóle jakąkolwiek wartość. Czy nie odbijają się od jakiegoś muru. Ponoć najważniejsze są dobre chęci, których mnie nie brakuje. Staram się modlić lepiej, ale trudno jest mi zmienić to co robię źle. Czy prośby skierowane do Boga po takiej ''wyklepanej'' i chyba trochę sztucznej modlitwie też mają szansę trafić do swojego adresata? Czy mają szansę być wysłuchane?
Mam nadzieję że tak, bo jeśli okazałoby się że nie, to jakieś 95% moich próśb trafiałaby w próżnię...
Skupienie na modlitwie
Re: Skupienie na modlitwie
Modlitwy człowiek uczy się całe życie. Wszystkie wymienione przez Ciebie objawy są dość powszechne wśród ludzi. Sam ich często doświadczam. Sami Apostołowie, pytali Jezusa, "Panie naucz nas się modlić".
Myślę, że warto walczyć z rozproszeniami na tyle, na ile możemy w danej chwili. Wiadomo, w różnych okolicznościach przychodzi nam się modlić. Czasem jesteśmy wieczorem zmęczeni po całym dniu pracy czy nauki, dlatego bardzo ważne jest (i mówię to z własnego doświadczenia) aby wybierać odpowiedni moment na modlitwę.
Ja mam tak, że często rano nie ma czasu na dłuższą modlitwę, zatem jest krótka - ale być powinna. I w ciągu dnia dobrze jest znaleźć dłuższy moment na modlitwę, po pracy czy po szkole. Wtedy człowiek potrafi bardziej skoncentrować się na Panu Bogu, niż w momencie, gdy łóżko jest pościelone. Wtedy człowiek o niczym innym nie myśli, tylko, żeby się położyć, zwłaszcza jak jest zmęczony.
Dobrze znaleść przynajmniej raz na jakiś czas na Adorację Najświętszego Sakramentu i pobyć sam na sam, z Panem, obecnym pod postacią chleba.
Co do rozproszeń, faktycznie, lubimy stawać przed Bogiem z workiem naszych myśli, problemów, planów i zmartwień. Często zamiast skupić się na Bogu, skupiamy się tylko na sobie. Warto się zmobilizować i pomyśleć, że to spotkanie z Panem. Owszem, te nasze problemy są dla Boga ważne, on je i tak zna, ale istotą modlitwy jest dialog z Chrystusem. Najważniejsze by każda modlitwa umacniała naszą relacje z Nim. On jest naszym Mistrzem, Nauczycielem.
Na szczęście Bóg nas zna, wie, że jesteśmy słabi, że nasze modlitwy są wciąż nie takie jak byśmy chcieli żeby były, ale myślę, że Bóg jest cierpliwy. Ojcowie Kościoła, mawiają, że jakieś problemy z modlitwą towarzyszą człowiekowi do końca życia. Tacy już jesteśmy. I tu też jest okazja do tego, żeby właśnie modlić się na różańcu, do Maryi. Ona jest mistrzem modlitwy, wypowiadając słowa "(..)módl się za nami grzesznymi(...)", prosimy ją o wstawiennictwo, czyli nic innego jak o to, żeby się za nas modliła do Boga. Maryja potrafi wspaniale przyprawić naszą modlitwę, by była jeszcze bardziej Mu miła.
Jeżeli masz niedosyt po modlitwie, to dobrze. Jakiś święty kiedyś powiedział, że w Niebie, nie będziemy żałować ani jednej minuty spędzonej przed Bogiem, ale będziemy żałować, że tak mało czasu poświęcaliśmy modlitwie, że wszystko inne było tak naprawdę marnym pyłem.
Poznałem kiedyś fenomenalnego dominikanina, na którego mszę przychodziła rzesza ludzi, ponieważ mówił niesamowite kazania. W sumie, dzięki tej osobie, nastąpiło po części moje nawrócenie. Jego homilie trafiały prosto w serce, jego słowa były dosłownie "połykane w całości" przez duszę. Kiedyś go zapytałem, dlaczego tak jest, że Jego słowa wypowiadane na ambonie są tak wyjątkowe. Odpowiedział mi, że to nie jego zasługa, tylko Ducha Świętego. Przed każdą mszą świętą, siedział w kaplicy i modlił się na różańcu. Powiedział, że im więcej się modli, tym więcej zdobędzie ludzkich serc dla Jezusa. I wciąż ubolewał, że modli się za mało.
To mi uświadomiło, że nasza modlitwa, że nasza relacja z Bogiem ma niesamowite znaczenie. To jak się modlimy i ile się modlimy ma wpływ nie tylko na naszą relację z Bogiem, ale na relację z innymi ludźmi. Bo modlitwa to nic innego jak stawanie przed wolą Bożą i jej przyjmowanie. A gdy w człowieku realizuje się Boży plan względem niego, zaczynają dziać się cuda, które zmieniają świat. Takim człowiekiem był chociażby Jan Paweł II, człowiek głębokiej modlitwy. Każdy do niego lgnął, każdy chciał dotknąć papieża, bo był właśnie taki Wielki, ale na modlitwie niesamowicie uniżony i oddany w pełni Bogu.
Bóg zna nasze prośby jeszcze zanim uklękniemy. Myślę, że wszystkie modlitwy do Niego trafiają, nawet te "wyklepane", a to wynika tak jak wspomniałem, z Bożej wiedzy o naszej słabości w modleniu się. Ale to nie zwalnia nas z obowiązku, wymagania od siebie, aby ta modlitwa była głębsza i wypływała z serca. Zawsze to jest spotkanie z Osobą, z Trójedynym Bogiem.
Myślę, że warto walczyć z rozproszeniami na tyle, na ile możemy w danej chwili. Wiadomo, w różnych okolicznościach przychodzi nam się modlić. Czasem jesteśmy wieczorem zmęczeni po całym dniu pracy czy nauki, dlatego bardzo ważne jest (i mówię to z własnego doświadczenia) aby wybierać odpowiedni moment na modlitwę.
Ja mam tak, że często rano nie ma czasu na dłuższą modlitwę, zatem jest krótka - ale być powinna. I w ciągu dnia dobrze jest znaleźć dłuższy moment na modlitwę, po pracy czy po szkole. Wtedy człowiek potrafi bardziej skoncentrować się na Panu Bogu, niż w momencie, gdy łóżko jest pościelone. Wtedy człowiek o niczym innym nie myśli, tylko, żeby się położyć, zwłaszcza jak jest zmęczony.
Dobrze znaleść przynajmniej raz na jakiś czas na Adorację Najświętszego Sakramentu i pobyć sam na sam, z Panem, obecnym pod postacią chleba.
Co do rozproszeń, faktycznie, lubimy stawać przed Bogiem z workiem naszych myśli, problemów, planów i zmartwień. Często zamiast skupić się na Bogu, skupiamy się tylko na sobie. Warto się zmobilizować i pomyśleć, że to spotkanie z Panem. Owszem, te nasze problemy są dla Boga ważne, on je i tak zna, ale istotą modlitwy jest dialog z Chrystusem. Najważniejsze by każda modlitwa umacniała naszą relacje z Nim. On jest naszym Mistrzem, Nauczycielem.
Na szczęście Bóg nas zna, wie, że jesteśmy słabi, że nasze modlitwy są wciąż nie takie jak byśmy chcieli żeby były, ale myślę, że Bóg jest cierpliwy. Ojcowie Kościoła, mawiają, że jakieś problemy z modlitwą towarzyszą człowiekowi do końca życia. Tacy już jesteśmy. I tu też jest okazja do tego, żeby właśnie modlić się na różańcu, do Maryi. Ona jest mistrzem modlitwy, wypowiadając słowa "(..)módl się za nami grzesznymi(...)", prosimy ją o wstawiennictwo, czyli nic innego jak o to, żeby się za nas modliła do Boga. Maryja potrafi wspaniale przyprawić naszą modlitwę, by była jeszcze bardziej Mu miła.
Jeżeli masz niedosyt po modlitwie, to dobrze. Jakiś święty kiedyś powiedział, że w Niebie, nie będziemy żałować ani jednej minuty spędzonej przed Bogiem, ale będziemy żałować, że tak mało czasu poświęcaliśmy modlitwie, że wszystko inne było tak naprawdę marnym pyłem.
Poznałem kiedyś fenomenalnego dominikanina, na którego mszę przychodziła rzesza ludzi, ponieważ mówił niesamowite kazania. W sumie, dzięki tej osobie, nastąpiło po części moje nawrócenie. Jego homilie trafiały prosto w serce, jego słowa były dosłownie "połykane w całości" przez duszę. Kiedyś go zapytałem, dlaczego tak jest, że Jego słowa wypowiadane na ambonie są tak wyjątkowe. Odpowiedział mi, że to nie jego zasługa, tylko Ducha Świętego. Przed każdą mszą świętą, siedział w kaplicy i modlił się na różańcu. Powiedział, że im więcej się modli, tym więcej zdobędzie ludzkich serc dla Jezusa. I wciąż ubolewał, że modli się za mało.
To mi uświadomiło, że nasza modlitwa, że nasza relacja z Bogiem ma niesamowite znaczenie. To jak się modlimy i ile się modlimy ma wpływ nie tylko na naszą relację z Bogiem, ale na relację z innymi ludźmi. Bo modlitwa to nic innego jak stawanie przed wolą Bożą i jej przyjmowanie. A gdy w człowieku realizuje się Boży plan względem niego, zaczynają dziać się cuda, które zmieniają świat. Takim człowiekiem był chociażby Jan Paweł II, człowiek głębokiej modlitwy. Każdy do niego lgnął, każdy chciał dotknąć papieża, bo był właśnie taki Wielki, ale na modlitwie niesamowicie uniżony i oddany w pełni Bogu.
Bóg zna nasze prośby jeszcze zanim uklękniemy. Myślę, że wszystkie modlitwy do Niego trafiają, nawet te "wyklepane", a to wynika tak jak wspomniałem, z Bożej wiedzy o naszej słabości w modleniu się. Ale to nie zwalnia nas z obowiązku, wymagania od siebie, aby ta modlitwa była głębsza i wypływała z serca. Zawsze to jest spotkanie z Osobą, z Trójedynym Bogiem.
- hiob
- Administrator
- Posty: 11195
- Rejestracja: 24-10-07, 22:28
- Lokalizacja: Północna Karolina, USA
- Kontakt:
Re: Skupienie na modlitwie
maciek18, mam dokładnie taki sam problem. Gdy się modlę modlitwą różańcową nieraz muszę wręcz spojrzeć na różaniec, bo nawet nie pamiętam, którą Tajemnicę "rozważam". Myślę o wszystkim, tylko nie o tym, o czym powinienem myśleć.
Jest jedna modlitwa, którą odmawiam każdego dnia i którą staram się odmówić dobrze. Przeczytanie jej zajmuje może z dziesięć minut. Ja, gdy naprawdę się staram, czasem odmówię ją w piętnaście, czasem w pół godziny. Ale gdy odmawiam ją podczas jazdy, czasem zajmuje mi to ładnych kilka godzin.
GiE ma rację w swoim poście. Każdy z nas jest inny. Dla niektórych skupienie się na modlitwie jest wręcz niemożliwością. Ale nie powinno nas to odciągać od modlitwy. Bóg nie żąda od nas sukcesów, ale wierności. To dotyczy także sukcesów w modlitwie.
Poza tym... gdy Cię absorbują inne sprawy, przed modlitwą ofiaruj je Bogu. W ten sposób Twoje rozproszenia staną się modlitwą. Bo zwykle nas rozprasza coś, co mniej, lub bardziej świadomie jest dla nas istotne. Zanieś więc to wszystko Bogu.
I jeszcze coś. Wypowiedzenie słów modlitwy chyba bardziej jest potrzebne nam, niż Bogu. On nas zna lepiej, niż my sami. On nie potrzebuje "usłyszeć" naszych próśb. On widzi nasze serca. Jemu chodzi nie o usłyszenie słów modlitwy, ale o relację z nami. On chce, byśmy byli Jego przyjaciółmi, byśmy spędzili z Nim czas.
Często podaję przykład małżeńskiego życia, bo to jest dobra ilustracja. Nie zawsze powtarzamy żonie, że ją kochamy. Czasem każdy sobie coś robi, zajęty swoimi sprawami, ale gdy to robimy razem, blisko siebie, to już jest to coś wspaniałego. Jest zupełnie inną rzeczą, gdy w jednym pokoju ja piszę swoje teksty, a moja żona czyta, czy ogląda TV, a inną, gdybyśmy robili to każdy w swoim pokoju. Niby każde z nas jest zajęte czymś innym, ale możemy na siebie spoglądać, możemy czasem zawołać kogoś, by posłuchał czegoś ciekawego. Jesteśmy razem, jesteśmy blisko siebie, nawet, gdy nie rozmawiamy bezpośrednio ze sobą.
W naszej relacji z Bogiem czasem właśnie tak jest. Pewnie, że lepiej, gdy się potrafimy skupić na modlitwie, gdy rozmawiamy z Nim świadomie, ale czasem jest tak, że siedząc blisko Niego zajmujemy się własnymi sprawami, czasem tylko zwracając na coś jego uwagę. A to także ma swoją wartość.
Jest jedna modlitwa, którą odmawiam każdego dnia i którą staram się odmówić dobrze. Przeczytanie jej zajmuje może z dziesięć minut. Ja, gdy naprawdę się staram, czasem odmówię ją w piętnaście, czasem w pół godziny. Ale gdy odmawiam ją podczas jazdy, czasem zajmuje mi to ładnych kilka godzin.
GiE ma rację w swoim poście. Każdy z nas jest inny. Dla niektórych skupienie się na modlitwie jest wręcz niemożliwością. Ale nie powinno nas to odciągać od modlitwy. Bóg nie żąda od nas sukcesów, ale wierności. To dotyczy także sukcesów w modlitwie.
Poza tym... gdy Cię absorbują inne sprawy, przed modlitwą ofiaruj je Bogu. W ten sposób Twoje rozproszenia staną się modlitwą. Bo zwykle nas rozprasza coś, co mniej, lub bardziej świadomie jest dla nas istotne. Zanieś więc to wszystko Bogu.
I jeszcze coś. Wypowiedzenie słów modlitwy chyba bardziej jest potrzebne nam, niż Bogu. On nas zna lepiej, niż my sami. On nie potrzebuje "usłyszeć" naszych próśb. On widzi nasze serca. Jemu chodzi nie o usłyszenie słów modlitwy, ale o relację z nami. On chce, byśmy byli Jego przyjaciółmi, byśmy spędzili z Nim czas.
Często podaję przykład małżeńskiego życia, bo to jest dobra ilustracja. Nie zawsze powtarzamy żonie, że ją kochamy. Czasem każdy sobie coś robi, zajęty swoimi sprawami, ale gdy to robimy razem, blisko siebie, to już jest to coś wspaniałego. Jest zupełnie inną rzeczą, gdy w jednym pokoju ja piszę swoje teksty, a moja żona czyta, czy ogląda TV, a inną, gdybyśmy robili to każdy w swoim pokoju. Niby każde z nas jest zajęte czymś innym, ale możemy na siebie spoglądać, możemy czasem zawołać kogoś, by posłuchał czegoś ciekawego. Jesteśmy razem, jesteśmy blisko siebie, nawet, gdy nie rozmawiamy bezpośrednio ze sobą.
W naszej relacji z Bogiem czasem właśnie tak jest. Pewnie, że lepiej, gdy się potrafimy skupić na modlitwie, gdy rozmawiamy z Nim świadomie, ale czasem jest tak, że siedząc blisko Niego zajmujemy się własnymi sprawami, czasem tylko zwracając na coś jego uwagę. A to także ma swoją wartość.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)
-
- Przyjaciel forum
- Posty: 1189
- Rejestracja: 09-03-10, 19:43
- Lokalizacja: Polska
Re: Skupienie na modlitwie
Witaj Hiobie!
Szukałem gdzie by tu zadać to drobne pytanie, i nie wiem czy dobrze wybrałem, może trzeba będzie je stąd przenieść.
Hiobie czy możesz powiedzieć co ty tam trzymasz w ręce na tym zdjęciu http://picturepush.com/public/4096474 ?
Ja początkowo myślałem, że to pasek od aparatu fotograficznego, bo pewnie często towarzyszy Ci w trakcie pieszych wypraw, ale teraz uważam, że to może być co innego.
Czy jeszcze pamiętasz co trzymasz w dłoni na tym zdjęciu?
Pozdrawiam.
Szukałem gdzie by tu zadać to drobne pytanie, i nie wiem czy dobrze wybrałem, może trzeba będzie je stąd przenieść.
Hiobie czy możesz powiedzieć co ty tam trzymasz w ręce na tym zdjęciu http://picturepush.com/public/4096474 ?
Ja początkowo myślałem, że to pasek od aparatu fotograficznego, bo pewnie często towarzyszy Ci w trakcie pieszych wypraw, ale teraz uważam, że to może być co innego.
Czy jeszcze pamiętasz co trzymasz w dłoni na tym zdjęciu?
Pozdrawiam.
Re: Skupienie na modlitwie
Ja myślę, że to jest Różaniec, ale mogę być w błędzie
--
norbert
gg: 338398
norbert
gg: 338398
Re: Skupienie na modlitwie
Tak to jest różaniec
Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli.
-
- Przyjaciel forum
- Posty: 40
- Rejestracja: 26-01-18, 08:58
- Lokalizacja: Łódzkie
Re: Skupienie na modlitwie
Witajcie. Kimże jestem by radzić innym? A jednak cos powiem.
Choć czytałam artykuł o tym, który pozwolę sobie tu wkleić, https://www.google.com/amp/s/deon.pl/wi ... 277287/amp
być może komuś pomoże, to nie zamierzając podważać (broń mnie przed tym Panie,) słów autorytetów jakie tam są przytaczane jak np.Święta Faustyna podzielę się tym co mnie pomaga się skupić na modlitwie.
Zwróćmy uwagę, że modlitwa dla Chrześcijanina jest rozmową z Bogiem.
Więc jeśli chcę odmówić Różaniec a w głowie mam temat syna taki czy owaki, ale jego dotyczący... I gdy zaczynając odmawiać Różaniec uciekam myślą od słów których przecież nie chcę "klepać", mityguję się by znów powrócić do tego co chcę mówić świadomie by uczestniczyć w Modlitwie całkowicie. I w koło i w koło.
A dlaczego nie powiedzieć Bogu tego co mi ta myśl wpycha do głowy zabierając skupienie? Dlaczego nie posłuchać tego co we mnie woła by się wydostać w danej chwili i nie podzielić się tym z Bogiem? Czy nie można po prostu Bogu opowiedzieć co w tej chwili mam w głowie? Ba, opowiedzieć po prostu dzień, jak nam minął, zwierzyć się co nas martwi a przede wszystkim podziękować? Gdy pomyślimy o danej osobie za która chcemy podziękować staramy się skupić na niej, wpadają nam czasem do głowy wówczas dane sytuacje związane z tą osobą itp. Gdy chcemy opowiedzieć jak nam minął dzień nasz umysł szuka czegoś i bach, raptem znajduje wszystko co interesującego nas spotkało. Wtedy "wyśpiewamy" Bogu już wszystko co mamy do powiedzenia. A i pomaga nam to się nauczyć nakierowania myśli na dany temat i właśnie skupienia.
Ktoś mi kiedyś na to powiedział: Ale Bóg wie to wszystko.
Owszem. Ale w ciszy naszej więzi nie zbudujemy...
Czy Bóg nie jest naszym Najbliższym Przyjacielem? Kochajacym jak żaden ludzki Ojcem? Jeśli tak jest, dlaczego nie dzielić się z Nim wszystkim. Gdy już taki porządek rozmowy codziennej opanujemy, gdy pozwolimy sobie na to by zaprosić Boga do nas po prostu nawet w błahych myślach, które nam mącą myśli być może skupienie na Różańcu czy innej Modlitwie będzie prostrze. Mi to bardzo pomogło.
Ja wiem, można powiedzieć: czasu brak a teraz właśnie mam czas na Różaniec. Ale jeśli leżymy przed snem, wstajemy do pracy, w drodze, czy jadąc czy idąc czy pijąć kawę czemu nie odpowiadać Bogu tego co np. Wczoraj zaprzątało nam głowę a potem gdy przyjdzie czas na odmawianie Różańca już po jednym czy kilku dniach może przestać nas męczyć. Samotność bardzo sprzyja modlitwie, rozmowie. Też nie zawsze mamy taka chwilę. To ją wynajdźmy! Bóg ma dla nas czas zawsze, a my mamy multum wymówek.
Czy nie cieszymy się gdy nasze dzieci jako maluchy przybiegają do nas z odkryciem w dłoni by podzielić się tylko jednym zdaniem : mamo zobacz jaki piękny !
Czy nie żałujemy gdy nasze nastoletnie dzieci nie zwierzają nam się gdy pytamy jak w szkole lub czy wszystko OK, tylko mówią "a w porzadku". Czy nie tęsknimy do naszych dorosłych dzieci, które często nie mówią nam wszystkiego bo a to nie zrozumiemy, a to nie chcą nas martwić?
Czy Bóg zasługuje byśmy Go podobnie traktowali?
A może warto z Nim porozmawiac jak z Przyjacielem nie oczekując niczego jak od dobrej wróżki?
Kolejne co słyszal pewnie każdy z nas: Jak Bóg potrzebny to Go nie ma...- jak by mnie ktoś wolał tylko jak czegoś chce to bym to z czasem odprawiła z szerokim machaniem dłonią na do widzenia.Czy nie zauważamy często Jego pomocy właśnie dlatego że traktujemy Go jak automat do kawy, wołam - daj, wrzucam monete-wychodzi kubek.
Mnie takie rozmowy pomogły bardzo. I w uporządkowaniu myśli, w zmniejszeniu obrotów biegu życiowego bo szukałam czasu na nie i okazało się że da się je znaleźć, w wyzbyciu się wielu negatywnych śmieci z głowy, a dzięki temu i emocji mniej szlachetnych, i czułam się bliżej Tego Który tak bardzo mnie kocha.
Przestałam traktować Go jak świętego Mikołaja czy jak księgę żalenia się.
Czasem wystarczy codziennie do rozmowy zaprosić Boga.
:Trudno zacząć tak po prostu mówić- z reguły każde początki nie są łatwe. Ale nie ma nauki bez próbowania.
To nas martwi, tam stoi ładny czerwony samochód, a Szef to mnie denerwuje itd. Każdą myśl taką można wówczas odsunąć od siebie mowiac: muszę o tym opowiedzieć Tacie po Różańcu. A że nauczymy się mówić do Niego, ta myśl może nas uspokoić.
Nie wiem, czy to co napisałam komuś pomoże, jednak wiem, że takie zwykłe codzienne rozmowy z Bogiem nie zaszkodzą...
Z praktycznych rzeczy pomocnych znam: głębokie spokojne oddechy przed Modlitwą.
Pisząc powyższe słowa nie miałam zamiaru nikomu sprawić przykrości czy wyrządzić krzywdy.
Dobrego dnia! Niech Dobry Bóg nam pomoże!
Choć czytałam artykuł o tym, który pozwolę sobie tu wkleić, https://www.google.com/amp/s/deon.pl/wi ... 277287/amp
być może komuś pomoże, to nie zamierzając podważać (broń mnie przed tym Panie,) słów autorytetów jakie tam są przytaczane jak np.Święta Faustyna podzielę się tym co mnie pomaga się skupić na modlitwie.
Zwróćmy uwagę, że modlitwa dla Chrześcijanina jest rozmową z Bogiem.
Więc jeśli chcę odmówić Różaniec a w głowie mam temat syna taki czy owaki, ale jego dotyczący... I gdy zaczynając odmawiać Różaniec uciekam myślą od słów których przecież nie chcę "klepać", mityguję się by znów powrócić do tego co chcę mówić świadomie by uczestniczyć w Modlitwie całkowicie. I w koło i w koło.
A dlaczego nie powiedzieć Bogu tego co mi ta myśl wpycha do głowy zabierając skupienie? Dlaczego nie posłuchać tego co we mnie woła by się wydostać w danej chwili i nie podzielić się tym z Bogiem? Czy nie można po prostu Bogu opowiedzieć co w tej chwili mam w głowie? Ba, opowiedzieć po prostu dzień, jak nam minął, zwierzyć się co nas martwi a przede wszystkim podziękować? Gdy pomyślimy o danej osobie za która chcemy podziękować staramy się skupić na niej, wpadają nam czasem do głowy wówczas dane sytuacje związane z tą osobą itp. Gdy chcemy opowiedzieć jak nam minął dzień nasz umysł szuka czegoś i bach, raptem znajduje wszystko co interesującego nas spotkało. Wtedy "wyśpiewamy" Bogu już wszystko co mamy do powiedzenia. A i pomaga nam to się nauczyć nakierowania myśli na dany temat i właśnie skupienia.
Ktoś mi kiedyś na to powiedział: Ale Bóg wie to wszystko.
Owszem. Ale w ciszy naszej więzi nie zbudujemy...
Czy Bóg nie jest naszym Najbliższym Przyjacielem? Kochajacym jak żaden ludzki Ojcem? Jeśli tak jest, dlaczego nie dzielić się z Nim wszystkim. Gdy już taki porządek rozmowy codziennej opanujemy, gdy pozwolimy sobie na to by zaprosić Boga do nas po prostu nawet w błahych myślach, które nam mącą myśli być może skupienie na Różańcu czy innej Modlitwie będzie prostrze. Mi to bardzo pomogło.
Ja wiem, można powiedzieć: czasu brak a teraz właśnie mam czas na Różaniec. Ale jeśli leżymy przed snem, wstajemy do pracy, w drodze, czy jadąc czy idąc czy pijąć kawę czemu nie odpowiadać Bogu tego co np. Wczoraj zaprzątało nam głowę a potem gdy przyjdzie czas na odmawianie Różańca już po jednym czy kilku dniach może przestać nas męczyć. Samotność bardzo sprzyja modlitwie, rozmowie. Też nie zawsze mamy taka chwilę. To ją wynajdźmy! Bóg ma dla nas czas zawsze, a my mamy multum wymówek.
Czy nie cieszymy się gdy nasze dzieci jako maluchy przybiegają do nas z odkryciem w dłoni by podzielić się tylko jednym zdaniem : mamo zobacz jaki piękny !
Czy nie żałujemy gdy nasze nastoletnie dzieci nie zwierzają nam się gdy pytamy jak w szkole lub czy wszystko OK, tylko mówią "a w porzadku". Czy nie tęsknimy do naszych dorosłych dzieci, które często nie mówią nam wszystkiego bo a to nie zrozumiemy, a to nie chcą nas martwić?
Czy Bóg zasługuje byśmy Go podobnie traktowali?
A może warto z Nim porozmawiac jak z Przyjacielem nie oczekując niczego jak od dobrej wróżki?
Kolejne co słyszal pewnie każdy z nas: Jak Bóg potrzebny to Go nie ma...- jak by mnie ktoś wolał tylko jak czegoś chce to bym to z czasem odprawiła z szerokim machaniem dłonią na do widzenia.Czy nie zauważamy często Jego pomocy właśnie dlatego że traktujemy Go jak automat do kawy, wołam - daj, wrzucam monete-wychodzi kubek.
Mnie takie rozmowy pomogły bardzo. I w uporządkowaniu myśli, w zmniejszeniu obrotów biegu życiowego bo szukałam czasu na nie i okazało się że da się je znaleźć, w wyzbyciu się wielu negatywnych śmieci z głowy, a dzięki temu i emocji mniej szlachetnych, i czułam się bliżej Tego Który tak bardzo mnie kocha.
Przestałam traktować Go jak świętego Mikołaja czy jak księgę żalenia się.
Czasem wystarczy codziennie do rozmowy zaprosić Boga.
:Trudno zacząć tak po prostu mówić- z reguły każde początki nie są łatwe. Ale nie ma nauki bez próbowania.
To nas martwi, tam stoi ładny czerwony samochód, a Szef to mnie denerwuje itd. Każdą myśl taką można wówczas odsunąć od siebie mowiac: muszę o tym opowiedzieć Tacie po Różańcu. A że nauczymy się mówić do Niego, ta myśl może nas uspokoić.
Nie wiem, czy to co napisałam komuś pomoże, jednak wiem, że takie zwykłe codzienne rozmowy z Bogiem nie zaszkodzą...
Z praktycznych rzeczy pomocnych znam: głębokie spokojne oddechy przed Modlitwą.
Pisząc powyższe słowa nie miałam zamiaru nikomu sprawić przykrości czy wyrządzić krzywdy.
Dobrego dnia! Niech Dobry Bóg nam pomoże!
Syr 2:1 "Dziecko, jeśli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na doświadczenia!"
Kto mówi: Znam Go, a nie zachowuje Jego przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy. (1J 2,4)
Kto mówi: Znam Go, a nie zachowuje Jego przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy. (1J 2,4)