Ballada o świcie - 17.XI.1996 r.

Nasze wiersze, opowiadania i inne opowiastki z morałem.
Awatar użytkownika
Agunik
Przyjaciel forum
Posty: 347
Rejestracja: 10-03-12, 00:25
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Ballada o świcie - 17.XI.1996 r.

Post autor: Agunik » 25-04-12, 17:32

Ballada o świcie - 17.XI.1996 r.

Cisza opowiada balladę
o życiu pełnym niespodzianek...
Noc, niczym złodziej
paraliżuje lękiem ziemię.
Groźny szmer wiatru
wdziera się w głuchą ciszę.
Gdzieś w oddali słychać
stłumiony przez wichurę płacz dziecka,
którym przypieczętowany jest smutny seans.

Wpatrzona w bezgwiezdne niebo
oczekuję promyka nadziei,
który wskrzesi wiarę w nastanie poranka,
jutrzenki pokoju dla wylęknionej duszy
pragnącej spoczynku w Tobie - Wszechmocny.

Przywróć mi Ojcze radość
Daj dotknąć Twą doń wyciągniętą
w otchłań mego serca.
Uzdrów mnie hojny Dawco łask,
Nasyć mnie, bym więcej nie łaknęła.
Ucisz rozpętaną burzę mego życia.

O Dawco miłości - ostojo pokoju
uderz w struny mojego życia
i zanuć pień uzdrowienia.
Ucisz rozkołatane serce
rzucające się w przerażeniu w niemy wszechświat.

Oblubieńcu duszy
porwij mnie w taniec nadziei,
Zajaśniej Światłości świata.
Niech Twój świt ogarnie mnie na wieki.
Z Bożym pozdrowieniem!
Agnieszka
--------
Odnowię bowiem moje przymierze z tobą i poznasz, że Ja jestem Pan,
abyś pamiętała i wstydziła się,
i abyś ze wstydu ust swoich nie otwarła wówczas,
gdy ci przebaczę wszystko, coś uczyniła. (Ez 16,62-63)


ODPOWIEDZ