Konkubenci i partnerzy.
- hiob
- Administrator
- Posty: 11191
- Rejestracja: 24-10-07, 22:28
- Lokalizacja: Północna Karolina, USA
- Kontakt:
Konkubenci i partnerzy.
Zauważyliście jak media sprytnie manipulują nami, pisząc o przestępcach i celebrytach? W pierwszym przypadku, gdy ktoś żyje "na kocią łapę", to są to konkubenci i konkubiny, w drugim - partnerzy życiowi. Przykłady? Oto kilka cytatów:
"Okazało się, że dzieci były też głodzone i spały na podłodze. Ich 26-letnia matka i jej konkubent w poniedziałek zostali aresztowani."
"Główny oskarżony w sprawie - Ireneusz B., konkubent matki chłopca, został skazany nie za śmiertelne pobicie..."
"Prokuratura nie ma wątpliwości: To konkubent matki, Bronisław S. znęcał się nad dzieckiem..."
"Skatowali czteroletnie dziecko. Oskarżeni są matka i jej konkubent."
Z drugiej strony...
"Do niego płyną kondolencje. Kim jest partner Przybylskiej?"
"Związek pogodynki Doroty Gardias i jej partnera Piotra Bukowieckiego jeszcze do niedawna uchodził za idealny."
"Wygląda na to, że w związku Weroniki Rosati i Piotra Adamczyka doszło do pierwszego zgrzytu. Czyżby aktor poczuł się osaczony przez swoją partnerkę?"
"Kim jest Krzysztof Garbaczewski, były partner Ilony Ostrowskiej, który związał się z Moniką Brodką?"
"Anna Mucha wydaje się być zakochana po uszy. Aktorka i jej partner Marcel Sora na premierze spektaklu "Single i remixy" w Teatrze Capitol nie mogli się od siebie odkleić."
Znaczy co? Jak "towarzysz życia" bije dzieci, to staje się konkubentem, a jak jest ukochanym celebrytki, to wtedy jest partnerem? A co się stanie, jak tej celebrytce przyłoży? Czy staje się automatycznie konkubentem, czy na salonach do końca pozostaje się partnerem (a może byłym partnerem w takim przypadku)?
Czy znajdzie ktoś choć jeden przykład nazwania nieformalnego związku celebrytów "konkubinatem"?
"Okazało się, że dzieci były też głodzone i spały na podłodze. Ich 26-letnia matka i jej konkubent w poniedziałek zostali aresztowani."
"Główny oskarżony w sprawie - Ireneusz B., konkubent matki chłopca, został skazany nie za śmiertelne pobicie..."
"Prokuratura nie ma wątpliwości: To konkubent matki, Bronisław S. znęcał się nad dzieckiem..."
"Skatowali czteroletnie dziecko. Oskarżeni są matka i jej konkubent."
Z drugiej strony...
"Do niego płyną kondolencje. Kim jest partner Przybylskiej?"
"Związek pogodynki Doroty Gardias i jej partnera Piotra Bukowieckiego jeszcze do niedawna uchodził za idealny."
"Wygląda na to, że w związku Weroniki Rosati i Piotra Adamczyka doszło do pierwszego zgrzytu. Czyżby aktor poczuł się osaczony przez swoją partnerkę?"
"Kim jest Krzysztof Garbaczewski, były partner Ilony Ostrowskiej, który związał się z Moniką Brodką?"
"Anna Mucha wydaje się być zakochana po uszy. Aktorka i jej partner Marcel Sora na premierze spektaklu "Single i remixy" w Teatrze Capitol nie mogli się od siebie odkleić."
Znaczy co? Jak "towarzysz życia" bije dzieci, to staje się konkubentem, a jak jest ukochanym celebrytki, to wtedy jest partnerem? A co się stanie, jak tej celebrytce przyłoży? Czy staje się automatycznie konkubentem, czy na salonach do końca pozostaje się partnerem (a może byłym partnerem w takim przypadku)?
Czy znajdzie ktoś choć jeden przykład nazwania nieformalnego związku celebrytów "konkubinatem"?
Ostatnio zmieniony 09-10-14, 07:27 przez hiob, łącznie zmieniany 1 raz.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)
To nie tyle manipulacja mediów, co zmiana znaczenia słów na przestrzeni ostatnich 20 lat.
Nie znoszę ich nowomowy, ale akurat w tym wypadku to nie ich wina.
Na początku lat 90 związki nieformalne o których pisano to był margines. Wtedy jeżeli ktoś był z kimś na dłużej to najczęściej brał z nim ślub. Gdy potem związek się rozpadał to dochodziło do rozwodu, często szeroko opisywanego.
Słowem określającym osoby żyjące ze sobą bez ślubu były wtedy "konkubent" i "konkubina". Takimi właśnie słowami prawidłowo media określały osoby o których pisały i mówiły. Trzeba zaznaczyć, że dotyczyło to w 99% przypadków przestępców i ludzi z marginesu. Głownie tylko wtedy oni nie brali ślubów i robili coś na tyle głośnego by o tym media mówiły. Do okolic roku 2000 słowo "konkubina" i "konkubent" nabrało tak negatywnego znaczenia, że zaczęto je tylko tak używać.
Problem pojawił się w chwili, gdy "gwiazdy" i nowa grupa "ludzi sławnych przez to, że są sławni i się pokazują w mediach" czyli celebryci przestali brać śluby. Był to problem poważny, bo jak teraz opisać takie osoby? Słowa "konkubent" i "konkubina" miały już bardzo negatywne znaczenie, więc sięgnięto po słowa "partner" i "partnerka".
Tak więc, tu po prostu słowa zmieniły swoje znaczenie. Ot naturalna sprawa w żywym języku i nie jest to jakaś specjalna wina mediów.
Podobny los spotkał inne słowa naszego języka np.:
- "kochanek" i "kochanka" z ukochanej osoby zmieniło się w określenie osoby z którą się kogoś zdradza,
- Kobieta - kiedyś wyraz bardzo pogardliwy w stosunku do białogłowy i damy, dziś normalne i podstawowe określenie na panie,
- Dziewka/Dziwka – kiedyś określenie na kobietę z ludu, dziś oznacza prostytutkę,
a o pewnym słówku niegdyś oznaczającym ozdobną zawieszkę z frenzlami nie wspomnę wprost bo mnie czeka cenzura, albo dostane kolejne ostrzeżenie :mrgreen:
Nie znoszę ich nowomowy, ale akurat w tym wypadku to nie ich wina.
Na początku lat 90 związki nieformalne o których pisano to był margines. Wtedy jeżeli ktoś był z kimś na dłużej to najczęściej brał z nim ślub. Gdy potem związek się rozpadał to dochodziło do rozwodu, często szeroko opisywanego.
Słowem określającym osoby żyjące ze sobą bez ślubu były wtedy "konkubent" i "konkubina". Takimi właśnie słowami prawidłowo media określały osoby o których pisały i mówiły. Trzeba zaznaczyć, że dotyczyło to w 99% przypadków przestępców i ludzi z marginesu. Głownie tylko wtedy oni nie brali ślubów i robili coś na tyle głośnego by o tym media mówiły. Do okolic roku 2000 słowo "konkubina" i "konkubent" nabrało tak negatywnego znaczenia, że zaczęto je tylko tak używać.
Problem pojawił się w chwili, gdy "gwiazdy" i nowa grupa "ludzi sławnych przez to, że są sławni i się pokazują w mediach" czyli celebryci przestali brać śluby. Był to problem poważny, bo jak teraz opisać takie osoby? Słowa "konkubent" i "konkubina" miały już bardzo negatywne znaczenie, więc sięgnięto po słowa "partner" i "partnerka".
Tak więc, tu po prostu słowa zmieniły swoje znaczenie. Ot naturalna sprawa w żywym języku i nie jest to jakaś specjalna wina mediów.
Podobny los spotkał inne słowa naszego języka np.:
- "kochanek" i "kochanka" z ukochanej osoby zmieniło się w określenie osoby z którą się kogoś zdradza,
- Kobieta - kiedyś wyraz bardzo pogardliwy w stosunku do białogłowy i damy, dziś normalne i podstawowe określenie na panie,
- Dziewka/Dziwka – kiedyś określenie na kobietę z ludu, dziś oznacza prostytutkę,
a o pewnym słówku niegdyś oznaczającym ozdobną zawieszkę z frenzlami nie wspomnę wprost bo mnie czeka cenzura, albo dostane kolejne ostrzeżenie :mrgreen:
Łowca trolli internetowych, biczownik gimbo-ateistów, pogromca głupoty w internecie.
- hiob
- Administrator
- Posty: 11191
- Rejestracja: 24-10-07, 22:28
- Lokalizacja: Północna Karolina, USA
- Kontakt:
Nie do końca się z tym zgodzę, bo przecież podaję przykłady współczesne. Co tu ma do rzeczy fakt, że jakieś słowo z czasem zmienia swe znaczenie? Przecież właśnie o to chodzi, że "konkubent" ma znaczenie pejoratywne, a "partner" - pozytywne. Manipulacja medialna polega na tym, że jeśli kto z marginesu społecznego, przestępca, żyje z kimś w związku nieformalnym, to jest opisywany jako "konkubent", a jeśli jest to celebryta, to wtedy jest "partnerem". Na tym właśnie polega hipokryzja mediów.
Przecież sam fakt, że ktoś popełnił przestępstwo, czy też, że jest "znanym i lubianym" artystą, nie powinien mieć wpływu na to, jak opisujemy jego sytuację rodzinną. Albo nieformalne związki są godne potępienia, więc każdy powinien być "konkubentem", albo nie ma w tym nic złego i wtedy powinien być "partnerem".
Przecież sam fakt, że ktoś popełnił przestępstwo, czy też, że jest "znanym i lubianym" artystą, nie powinien mieć wpływu na to, jak opisujemy jego sytuację rodzinną. Albo nieformalne związki są godne potępienia, więc każdy powinien być "konkubentem", albo nie ma w tym nic złego i wtedy powinien być "partnerem".
Ostatnio zmieniony 09-10-14, 13:39 przez hiob, łącznie zmieniany 1 raz.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)
- Poet of de Fall
- Przyjaciel forum
- Posty: 290
- Rejestracja: 26-07-12, 20:32
- Lokalizacja: Warsaw
Język jest tworem żywym i podlega stałej ewolucji. Słowo konkubinat i jego pochodne jest terminem ściśle prawniczym i nie wiem czy kiedykolwiek było używane powszechnie. Często się przewijało w kronikach kryminalnych, więc nie dziwota, że nabrało pejoratywnego zabarwienia. Moda na partnerów przyszła już później, więc trudno mieć do kogokolwiek pretensje, że nie chce być nazywanym konkubentem ani nie stosuje tej nazwy wobec tych, którym mogłoby się to nie spodobać. A czemu nie nazywamy partnerami przestępców? Bo "konkubinat" to termin prawniczy, a zatem ściśle scharakteryzowany i konkretny, a "partner" to termin wyjątkowo ogólny, elastyczny, szeroki, uniwersalny.
A więc nie ma tu żadnej hipokryzji czy manipulacji, bo "konkubent" i "partner" nie są 100%-owymi synonimami.
A więc nie ma tu żadnej hipokryzji czy manipulacji, bo "konkubent" i "partner" nie są 100%-owymi synonimami.
Ostatnio zmieniony 09-10-14, 16:25 przez Poet of de Fall, łącznie zmieniany 1 raz.
- hiob
- Administrator
- Posty: 11191
- Rejestracja: 24-10-07, 22:28
- Lokalizacja: Północna Karolina, USA
- Kontakt:
Właśnie to jest ta hipokryzja. Przecież notka w gazecie to nie jest dokument prawny, a fakt, że ktoś żyje w konkubinacie nie ma żadnego znaczenia dla samej sprawy. Facet tak samo byłby oskarżony, gdyby był partnerem matki dziecka, prawda? Podobnie kondolencje po Ani Przybylskiej dostawałby jej konkubent, jak i dostaje je jej partner. Dlaczego więc dziennikarze zawsze używają pejoratywnego w swym znaczeniu słowa, gdy chodzi o margines społeczny, a słowa pozytywnego, gdy mamy do czynienia z celebrytami? Naprawdę nie widzisz w tym manipulacji i hipokryzji?Poet of de Fall pisze:
A więc nie ma tu żadnej hipokryzji czy manipulacji, bo "konkubent" i "partner" nie są 100%-owymi synonimami.
To, co mi tłumaczysz, to źródłosłów tych pojęć, ale co to ma wspólnego z ich doborem przez dziennikarzy? Przecież są to synonimy, a jedyna różnica między nimi, to ich emocjonalne zabarwienie. http://synonim.net/synonim/konkubent
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)
Hiobie czemu? Bo nie używa się w pozytywnym tekście negatywnego słownictwa, a w tekście o przestępcach i patologii społecznej słów neutralnych i pozytywnych. Tutaj chodzi tylko o wywołanie odpowiednich emocji u czytelnika.
Inną sprawą jest też problem stworzony przez "celebrytów" i "gwiazdy" dziennikarzom.
Nie formalizując swoich związków doprowadzili do sytuacji w której brakuje słów na określenie kim są dla siebie wzajemnie. Wystarczy, żeby się zaręczyli i już dziennikarz może używać słów "narzeczona" i "narzeczony". A tak nie ma jak ich określić.
Oczywiście może pisać opisowo kim dla siebie są np. że "Kowalski który spotyka się z Iksińską", albo, że "Kowalski z którym jest związana Iksińska" coś zrobił, ale tego zawsze zastosować się nie da. Tak więc pozostało tylko "konkubent" i "konkubina" określenia prawnicze i o bardzo złym wydźwięku, albo bardziej ogólne i neutralne "partner" i "partnerka".
Po za tym zastosowanie słowa o negatywnych skojarzeniach w pozytywnym opisie jakiejś osoby trochę "miesza". Dodatkowo słowo "konkubent/konkubina może zostać uznane za obrazę.
To jest trochę tak jak byśmy np. pisali:
- Moje dziecko to głuptasek, bo machało rączkami i chciało polecieć jak ptak. (partnerzy)
- Moje dziecko to [ocenzurowano], bo machało rączkami i chciało polecieć jak ptak. (konkubinat)
Tak mniej więcej wygląda odbiór tego słowa u czytelników.
Dużo bardziej chore, głupie i niebezpieczne są "poprawne polityczne innowacje" językowe, typu: premierka, ministra, prezydentka.
Inną sprawą jest też problem stworzony przez "celebrytów" i "gwiazdy" dziennikarzom.
Nie formalizując swoich związków doprowadzili do sytuacji w której brakuje słów na określenie kim są dla siebie wzajemnie. Wystarczy, żeby się zaręczyli i już dziennikarz może używać słów "narzeczona" i "narzeczony". A tak nie ma jak ich określić.
Oczywiście może pisać opisowo kim dla siebie są np. że "Kowalski który spotyka się z Iksińską", albo, że "Kowalski z którym jest związana Iksińska" coś zrobił, ale tego zawsze zastosować się nie da. Tak więc pozostało tylko "konkubent" i "konkubina" określenia prawnicze i o bardzo złym wydźwięku, albo bardziej ogólne i neutralne "partner" i "partnerka".
Po za tym zastosowanie słowa o negatywnych skojarzeniach w pozytywnym opisie jakiejś osoby trochę "miesza". Dodatkowo słowo "konkubent/konkubina może zostać uznane za obrazę.
To jest trochę tak jak byśmy np. pisali:
- Moje dziecko to głuptasek, bo machało rączkami i chciało polecieć jak ptak. (partnerzy)
- Moje dziecko to [ocenzurowano], bo machało rączkami i chciało polecieć jak ptak. (konkubinat)
Tak mniej więcej wygląda odbiór tego słowa u czytelników.
Dużo bardziej chore, głupie i niebezpieczne są "poprawne polityczne innowacje" językowe, typu: premierka, ministra, prezydentka.
Ostatnio zmieniony 09-10-14, 17:01 przez Władysław, łącznie zmieniany 1 raz.
Łowca trolli internetowych, biczownik gimbo-ateistów, pogromca głupoty w internecie.
Re: Konkubenci i partnerzy.
Za wyjątkiem partnera/ki i konkubentów może też być .... narzeczona/ny jeśli przypadek tyczy się celebryty mającego problemy z prawem. W takim wypadku partner staje się narzeczonym. Taki przypadek odnotowaliśmy ostatnio w przypadku pewnego Dariusza co to był kiedyś mężem tej co to na Eurowizji nie była Ewą, a obecnie po śmiertelnym potrąceniu na przejściu dla pieszych kobiety awansował z partnera na narzeczonego pewnej Izabeli.
Jak widać świat show-biznesu zawsze znajdzie złoty środek na to by rozróżnić nas szaraczków od "elyty".
Jak widać świat show-biznesu zawsze znajdzie złoty środek na to by rozróżnić nas szaraczków od "elyty".
Tutaj mamy pomieszanie z poplątaniem Raz jest ukochana a raz partnerka, później już piszą o niej wyłącznie narzeczona.
- Poet of de Fall
- Przyjaciel forum
- Posty: 290
- Rejestracja: 26-07-12, 20:32
- Lokalizacja: Warsaw
Ok, synonimy czyli wyrazy BLISKOznaczne. Ale to nie znaczy, że można jes tosować zamiennie.hiob pisze:Przecież są to synonimy, a jedyna różnica między nimi, to ich emocjonalne zabarwienie. http://synonim.net/synonim/konkubent
"Konkubent" wyraźnie określa relacje opisywanej osoby z inną, a partnerzy mogą być różni: partner życiowy, partner chwilowy, partner zawodowy, partner do tańca, a w odpowiednich kontekstach partnerem może być nawet małżonek lub wręcz przeciwnie - zwykła osoba towarzysząca. Zatem "słowo" partner jest zbyt wieloznaczne do kronik kryminalnych, a konkretny "konkubinat" idealnie tam pasuje.hiob pisze:Właśnie to jest ta hipokryzja. Przecież notka w gazecie to nie jest dokument prawny, a fakt, że ktoś żyje w konkubinacie nie ma żadnego znaczenia dla samej sprawy.
Nie, nie widzę tu żadnej manipulacji, bo i bez zróżnicowanego nazewnictwa (całkowicie słusznego) każdy widzi różnicę pomiędzy przestępcą, marginesem, a zdrową częścią społeczeństwa. Manipulacja ma miejsce wtedy, kiedy odpowiednim doborem słów dąży się do zmiany postrzegania jakichś zjawisk. Tu tego elementu nie ma. To właśnie zróżnicowanie nazewnictwa wynikło z różności określanych zjawiska, a nie na odwrót. Dobrze wiem, że media zajmują się głównie manipulowaniem masami, ale w tym przypadku to akurat szukanie dziury w całym.hiob pisze:Dlaczego więc dziennikarze zawsze używają pejoratywnego w swym znaczeniu słowa, gdy chodzi o margines społeczny, a słowa pozytywnego, gdy mamy do czynienia z celebrytami? Naprawdę nie widzisz w tym manipulacji i hipokryzji?
Takie nazewnictwo się po prostu utarło i dobrze działa. A jak coś działa, to po co w tym dłubać?
Racja! Te słowa są potwornie niebezpieczne!Władysław pisze:Dużo bardziej chore, głupie i niebezpieczne są "poprawne polityczne innowacje" językowe, typu: premierka, ministra, prezydentka.
Ostatnio zmieniony 09-10-14, 17:14 przez Poet of de Fall, łącznie zmieniany 2 razy.
MRC nie wnikam w sprawy celebrytów, ale wiem, że dziennikarze starają się używać słowa "narzeczony/narzeczona" dopiero po informacji o formalnych zaręczynach. Lepiej celebrytom nie podpadać bo wymyślą sobie jakiś proces i będzie problem.
Widocznie były mąż pani która sprofanowała nasz hymn na Mistrzostwach w Korei i Japonii, "sformalizował" przez zaręczyny swój związek z inną panią.
I tu nie ma rozróżnienia na "szaraczków" i "elytę", bo każdy zwykły człowiek żyjący w nieformalnym związku zostanie określony jako partner/partnerka. Dopiero w chwili, gdy będzie o coś oskarżony, albo dokona czegoś szczególnie bestialskiego (np. zamorduje dziecko) to dziennikarze przejdą na konkubent/konkubina.
Zaznaczyć jednak trzeba, że w przypadku, gdy oskarżony jest osobą wpływową i bogatą, dziennikarze nie zastosują określenia konkubent/konkubina w obawie przed procesem.
No i jest jeszcze jedna opcja gdy konkubent/konkubina zostanie użyte - gdy dziennikarz chce kogoś obrazić i "obsmarować" w swoim artykule.
Widocznie były mąż pani która sprofanowała nasz hymn na Mistrzostwach w Korei i Japonii, "sformalizował" przez zaręczyny swój związek z inną panią.
I tu nie ma rozróżnienia na "szaraczków" i "elytę", bo każdy zwykły człowiek żyjący w nieformalnym związku zostanie określony jako partner/partnerka. Dopiero w chwili, gdy będzie o coś oskarżony, albo dokona czegoś szczególnie bestialskiego (np. zamorduje dziecko) to dziennikarze przejdą na konkubent/konkubina.
Zaznaczyć jednak trzeba, że w przypadku, gdy oskarżony jest osobą wpływową i bogatą, dziennikarze nie zastosują określenia konkubent/konkubina w obawie przed procesem.
No i jest jeszcze jedna opcja gdy konkubent/konkubina zostanie użyte - gdy dziennikarz chce kogoś obrazić i "obsmarować" w swoim artykule.
Łowca trolli internetowych, biczownik gimbo-ateistów, pogromca głupoty w internecie.
Tylko z tego co wyszukałem w necie oni zaręczyli się na początku tego roku, ale jak widać najpierw dla mediów byli partnerami a dopiero po tym przykrym zderzeniu zaczęto pisać o nich pisać narzeczeni. Każde słowo jest konkretnie komuś przypisane. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to że dwoje będących ze sobą ludzi coraz to rzadziej jest po prostu małżeństwem ....Władysław pisze:MRC nie wnikam w sprawy celebrytów, ale wiem, że dziennikarze starają się używać słowa "narzeczony/narzeczona" dopiero po informacji o formalnych zaręczynach. Lepiej celebrytom nie podpadać bo wymyślą sobie jakiś proces i będzie problem.
.
- hiob
- Administrator
- Posty: 11191
- Rejestracja: 24-10-07, 22:28
- Lokalizacja: Północna Karolina, USA
- Kontakt:
My point exactly. Nie można ich stosować zamiennie, bo mają inne zabarwienie emocjonalne. Zatem gdy stosujemy albo jedno słowo, albo drugie, w identycznej sytuacji, manipulujemy uczuciami czytelnika. Na tym właśnie polega mój problem. Gdy dziennikarze pokazują kogoś godnego potępienia, zaznaczają, że osoba ta żyje w konkubinacie, a zatem, w domyśl, jest godna potępienia, bo nawet nie zrobiła tego dla swego dziecka, by zalegalizować swój związek i w jakiś sposób zapewnić i zabezpieczyć jego przyszłość. Jednak gdy opisujemy życie "wyższych sfer". gdy je lansujemy i gloryfikujemy, taki sam grzeszny i niemoralny związek nazywamy "partnerstwem", bo partnerstwo nam się dobrze kojarzy. Ciągle nie rozumierz tego, co chciałbym tu podkreślić?Poet of de Fall pisze:Ok, synonimy czyli wyrazy BLISKOznaczne. Ale to nie znaczy, że można jes tosować zamiennie.hiob pisze:Przecież są to synonimy, a jedyna różnica między nimi, to ich emocjonalne zabarwienie. http://synonim.net/synonim/konkubent
A co to ma wspólnego z tematem? Przecież cytaty, które podałem na początku mówią o konkubinacie, nie o partnerze do tańca.Poet of de Fall pisze:partnerzy mogą być różni: partner życiowy, partner chwilowy, partner zawodowy, partner do tańca, a w odpowiednich kontekstach partnerem może być nawet małżonek...hiob pisze:Właśnie to jest ta hipokryzja. Przecież notka w gazecie to nie jest dokument prawny, a fakt, że ktoś żyje w konkubinacie nie ma
Twoja wypowiedź pokazuje jak skuteczna jest ta medialna manipulacja. Wynika z niej, że Twoim zdaniem konkubinat wśród celebrytów świadczy o "zdrowiu naszego społeczeństwa", a według mnie jest rakiem, który to społeczeństwo zabija. To właśnie takie manipulacje rozbijają instytucję małżeństwa, które, według św. Jana Pawła II jest najlepszą ilustracją samego Boga. Nic dziwnego, że lewackie media tak atakują rodzinę i instytucję małżeństwa. Laurki na temat celebrytów żyjących "w partnerstwie" powodują to, że przeciętny Kowalski zaczyna uważać, że to nie tylko jest OK, ale wręcz jest cool i hip i w ogóle super. A wynik jest taki, że nie tylko mamy coraz mniej małżeństw, zawierane są coraz później, ale i liczba rozwodów gwałtownie rośnie, po to często, by małżeństwo zastąpić kolejnym, niesakramentalnym związkiem.Nie, nie widzę tu żadnej manipulacji, bo i bez zróżnicowanego nazewnictwa (całkowicie słusznego) każdy widzi różnicę pomiędzy przestępcą, marginesem, a zdrową częścią społeczeństwa. Manipulacja ma miejsce wtedy, kiedy odpowiednim doborem słów dąży się do zmiany postrzegania jakichś zjawisk. Tu tego elementu nie ma. To właśnie zróżnicowanie nazewnictwa wynikło z różności określanych zjawiska, a nie na odwrót. Dobrze wiem, że media zajmują się głównie manipulowaniem masami, ale w tym przypadku to akurat szukanie dziury w całym.
Działa, gdy chodzi o ogłupianie społeczeństwa. Doskonale to zilustrowałeś swoimi wypowiedziami. Natomiast dalej mi nie wytłumaczyłeś dlaczego to niby w informacji o kochanku bijącym dziecko nie można napisać "partner", a o kochanku jakiejś celebrytki "konkubent"? Przecież jeśli chodzi o obiektywny, bezuczuciowy przekaz faktów z ich życia, nie ma przeszkód, by właśnie ta zrobić, prawda? Jedyny powód jest taki, że dziennikarz chce ukazać to, co robi ten pierwszy w sposób negatywny, godny potępienia, a to, co robią ci drudzy, w sposób gloryfikujący ich zachowanie. Bo w pierwszym przypadku tą wiadomością jest pobicie dziecka, a fakt konkubinatu jest drugorzędny, ale dodatkowo ma w nas wzbudzić wstręt przed tymi osobnikami, w drugim chodzi zwykle po prostu o życie celebrytów, zatem tu trzeba fakt konkubinatu pokazać w świetle pozytywnym, godnym naśladowania. I ja mam z tym problem.Takie nazewnictwo się po prostu utarło i dobrze działa. A jak coś działa, to po co w tym dłubać?
Ostatnio zmieniony 10-10-14, 04:45 przez hiob, łącznie zmieniany 2 razy.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)
Tym bardziej!Poet of de Fall pisze:Ok, synonimy czyli wyrazy BLISKOznaczne. Ale to nie znaczy, że można jes tosować zamiennie.hiob pisze:Przecież są to synonimy, a jedyna różnica między nimi, to ich emocjonalne zabarwienie. http://synonim.net/synonim/konkubent
Konkubinat przestępcy i celebryty to dokładnie ta samo zjawisko. Więc jeśli nie można ich zamieniać, to czemu to się robi?
Związki cudzołożne nie kwalifikują się do tej nazwy.Nie, nie widzę tu żadnej manipulacji, bo i bez zróżnicowanego nazewnictwa (całkowicie słusznego) każdy widzi różnicę pomiędzy przestępcą, marginesem, a zdrową częścią społeczeństwa.
I dokładnie o tym mówimy. Aby "przypudrować" cudzołóstwo sławnych, znanych i bogatych, używa się "złagodzonego" określenia "partner" dla konkubenta.Manipulacja ma miejsce wtedy, kiedy odpowiednim doborem słów dąży się do zmiany postrzegania jakichś zjawisk.
Ani się "samo" nie utarło, ani nie działa "dobrze" (niby na czym to dobre działanie miałoby polegać?)Takie nazewnictwo się po prostu utarło i dobrze działa.
A owszem. Gdyby nie miały znaczenia, nie byłyby tak intensywnie wprowadzane.Racja! Te słowa są potwornie niebezpieczne!Władysław pisze:Dużo bardziej chore, głupie i niebezpieczne są "poprawne polityczne innowacje" językowe, typu: premierka, ministra, prezydentka.
Zmiana znaczenia słów to niezwykle silne narzędzie "walki o kulturę" którą toczą środowiska lewicujące (zwłaszcza te będące wydzieliną "rewolucji" roku 68). Toczą, i w dużej mierze jak dotąd ją wygrywają.
Ostatnio zmieniony 09-10-14, 18:40 przez Marek MRB, łącznie zmieniany 1 raz.
pozdrawiam serdecznie
Marek
www.analizy.biz
RECEPTĄ NA AKTYWNĄ ROLĘ KOŚCIOŁA, JAKĄ MA ON DO SPEŁNIENIA, NIE JEST JEGO REFORMA, DO CZEGO WZYWAŁY KOŚCIOŁY PROTESTANCKIE, ALE POSŁUSZEŃSTWO, DO CZEGO WZYWAŁ KOŚCIÓŁ WCZESNOCHRZEŚCIJAŃSKI
Marek
www.analizy.biz
RECEPTĄ NA AKTYWNĄ ROLĘ KOŚCIOŁA, JAKĄ MA ON DO SPEŁNIENIA, NIE JEST JEGO REFORMA, DO CZEGO WZYWAŁY KOŚCIOŁY PROTESTANCKIE, ALE POSŁUSZEŃSTWO, DO CZEGO WZYWAŁ KOŚCIÓŁ WCZESNOCHRZEŚCIJAŃSKI
No nie mogę się nie zgodzić z Hiobem, bo hipokryzja tutaj po prostu kuje po oczach. Nawet sam miałem kiedyś o tym napisać, ale nie byłem pewny reakcji administracji. Przykład podany przez Hioba nie jest oczywiście jedyną formą manipulacji, inną formą, taką, że chyba nawet najbardziej ciemny i ograniczony człowiek bez problemu zauważa manipulację, to oczywiście reklama (czyli ulubiona cześć ramówki większości telewidzów).hiob pisze:Naprawdę nie widzisz w tym manipulacji i hipokryzji?
Jednocześnie korzystając z okazji wtrącę swoje trzy grosze. Jak dla mnie to każde, nawet najbardziej ugrzecznione określenie konkubinatu jest pejoratywne, bo sam taki związek nie jest czymś pozytywnym. Nie wiem też co to za człowiek (delikatnie mówiąc) napisał; "Związek pogodynki Doroty Gardias i jej partnera Piotra Bukowieckiego jeszcze do niedawna uchodził za idealny." Co może być idealnego w pozostawaniu w grzechu ciężkim...
- Poet of de Fall
- Przyjaciel forum
- Posty: 290
- Rejestracja: 26-07-12, 20:32
- Lokalizacja: Warsaw
Ech... Spróbuję najprościej jak się da. Słowo "partner" ma szersze znaczenie niż "konkubent". Na tej samej zasadzie co słowa "Polak" i "Krakowianin". Zrozumiałeś teraz?hiob pisze:Nie można ich stosować zamiennie, bo mają inne zabarwienie emocjonalne.
Nie, nie wynika. Dokonałeś daleko idącej nadinterpretacji moich słów. Tamtą wypowiedzią podzieliłem umownie społeczeństwo na przestępców (chorą część) i nie-przestępców (zdrową część). Życie zblazowanych celebrytów i kwestia zdrowych czy chorych form związków to osobna sprawa.hiob pisze:Wynika z niej, że Twoim zdaniem konkubinat wśród celebrytów świadczy o "zdrowiu naszego społeczeństwa"
Jeżeli możesz, to powstrzymaj się proszę od tego typu komentarzy, wszak ja Tobie nie mówię, że jesteś ogłupiony przez to czy tamto.hiob pisze:Działa, gdy chodzi o ogłupianie społeczeństwa. Doskonale to zilustrowałeś swoimi wypowiedziami.
Jak to nie można? Można! Tylko zwyczaj utarł się taki, a nie inny i nie widzę powodów, aby na siłę go zmieniać, bo konkubinaty zaczęły źle się kojarzyć jeszcze przed erą celebrytów na których się powołujesz, a słowo "partner" niczego nie gloryfikuje, bo trudno znaleźć bardziej neutralne słowo. A media nie zaczną nazywać celebrytów konkubentami, bo żyją z nimi w symbiozie.hiob pisze:Natomiast dalej mi nie wytłumaczyłeś dlaczego to niby w informacji o kochanku bijącym dziecko nie można napisać "partner", a o kochanku jakiejś celebrytki "konkubent"?
A ja nie mam. Bo informacji o celebrytach po prostu nie czytam i nie oglądam.hiob pisze:I ja mam z tym problem.
Zatem czego chciałbyś?
A - stosowania terminu "partner" w kronikach kryminalnych?
B - stosowania terminu "konkubent" w opisach życia celebrytów?
C - zainicjować dyskusję o konkubinatach w społeczeństwie do czego powyższy temat miał być pretekstem?
Racja! Intensywność wprowadzania = niebezpieczeństwo!Marek MRB pisze:A owszem. Gdyby nie miały znaczenia, nie byłyby tak intensywnie wprowadzane.